Rolnicy poszukujący pracowników do sezonowych prac, niechętnie korzystają z pomocy "pośredniaków”. Wybierają drogę, która oszczędza pieniędzy i zbędnych formalności, zatrudniając sąsiadów zza wschodniej granicy.
- Ukraińcy pracują tak samo, ale za to mniej wymagają - tłumaczy gospodarz. - Na Polaków po prostu mnie nie stać.
Nie tylko on jest takiego zdania. Mając do dyspozycji tanią siłę roboczą niewielu rolników decyduje się na to, by swoją ofertę kierować do urzędów pracy. Chętnych nie muszą daleko szukać, wystarczy, że odwiedzą giełdę przy ul. Hutniczej lub najbliższy bazar.
Trudno też zaczepić się na budowie. Po prostu prywatni przedsiębiorcy i rolnicy poszukujący pracowników, radzą sobie w inny sposób.
- Brak ofert od plantatorów tłumaczę tym, że na terenach wiejskich ludzie sami się ze sobą dogadują i nie potrzebują naszego pośrednictwa - mówi Danuta Cichowicz, kierownik PUP w Chełmie. - Poszukiwane są osoby do mycia okien, pielęgnacji zieleni przydomowej lub naprawy dachu
D. Cichowicz przyznaje, że nawet jeżeli takie oferty się czasami pojawią, to bezrobotni korzystają z nich niechętnie. Bezpośrednim powodem jest to, że zgłaszający nie chcą podpisywać z pracownikami umów. Wolą zatrudnianie na granicy prawa.