Oszust z Chełma wyłudził od mieszkańca Kalisza 45 zł. Chełmski sąd wzywa poszkodowanego na rozprawę, co może kosztować podatników nawet 20 razy więcej
– Pierwsze wezwanie dostałem kilka miesięcy temu – opowiada mieszkaniec Kalisza (nazwisko do wiadomości redakcji). – Poprosiłem o przesłuchanie w miejscu zamieszkania w trybie telekonferencji. Prośbę swoją motywowałem wysokimi kosztami takiego wyjazdu, ale chełmski sąd próbuje wymusić na mnie stawiennictwo osobiste.
Chełm od Kalisza dzieli około 500 km. Kolejowy bilet w jedną stronę z przesiadką w Warszawie kosztuje ok. 160 zł. Do tego trzeba doliczyć inne koszty – wyżywienia i co najmniej dwóch noclegów w hotelu, bo – jak twierdzi nasz rozmówca – nie da się obrócić na tej trasie w ciągu jednej doby.
Świadkom przysługuje zwrot kosztów podróży oraz zarobku lub dochodu utraconego z powodu stawiennictwa. Obowiązkiem świadka jest udokumentowanie poniesionych wydatków i na tej podstawie sąd zarządza ich zwrot.
Jeszcze inne przepisy regulują przyznanie diety. W przypadku świadków ich wysokość (30 zł na dobę) jest taka sama jak w przypadku podróży służbowych pracowników sfery budżetowej.
Za niestawienie się na pierwszej rozprawie występujący w roli świadka i ofiary mieszkaniec Kalisza został ukarany grzywną w wysokości 200 zł. Kara na szczęście została umorzona, ale już dostał wezwanie na kolejną rozprawę, 22 grudnia. Teraz kaliszanin zastanawia się nad wycofaniem zarzutów.
– Uczestnictwo poszkodowanego w rozprawie jest jego prawem i dlatego sąd go wzywa – mówi Ewelina Lewczuk-Zembrzycka, wiceprezes Sądu rejonowego w Chełmie. – Z kolei rozpatrzenie jego wniosku w sprawie przesłuchania w miejscu zamieszkania poprzez wideokonferencję bądź właściwy miejscowo sąd ze względów formalnych zależy od tego, na jakim etapie jest postępowanie. Znaczenie mają tu też wnioski formalne składane przez strony. Może zaistnieć i taka sytuacja, że sąd w ogóle odstąpi od przesłuchania świadka czy poszkodowanego. Np. wtedy, kiedy oskarżony złoży wniosek w sprawie dobrowolnego poddania się karze.
Problem w tym, że temu ostatniemu rozwiązaniu sprzeciwił się prokurator. – Do tej pory jeszcze nie spotkaliśmy się z tego rodzaju problemem – przyznaje Krzysztof Jakubowski, prezes Fundacji Wolność, która m.in. monitoruje wydatkowanie publicznych pieniędzy. – Sytuacja, w której poszkodowany w ramach postępowania sądowego ponosi wielokrotnie większe koszty, niż wynosiła jego strata, zakrawa na paradoks. Wzywanie go przez sąd z tak odległej miejscowości i zwracanie mu przynajmniej części związanych z tym kosztów to po prostu marnotrawstwo. To też sygnał dla innych poszkodowanych, że w przypadku niskich strat poniesionych w wyniku przestępstwa nie warto takich zdarzeń zgłaszać na policję.
W całym 2015 r. Sąd Rejonowy w Chełmie wypłacił świadkom z tytułu diet i podróży prawie 61,4 tys. zł, a z tytułu utraconego dochodu 5,1 tys. zł. Z kolei Sąd Okręgowy w Lublinie wypłacił świadkom za podróże 172 tys. zł, natomiast z tytułu utraconego zarobku 10,6 tys. zł.