Od północy, 16 marca ograniczono ruch na granicach. Jednocześnie zrobiły to Polska i Ukraina, typując przejścia graniczne, którymi będzie odbywał się ruch tranzytowy.
Zaskoczyło to wielu Ukraińców pracujacych w Polsce, którzy niemalże z dnia na dzień stanęli przed poważnym problemem jak wrócić do domu. Największym, jeszcze czynnym, przejściem granicznym w regionie jest Dorohusk. Tu zatrzymało się i utknęło wielu Ukraińców. Ruch jest niewielki, jednak rośnie ilość ludzi, którzy chcą wjechać na Ukrainę, ale nie mogą, bo przejście nie obsługuje ruchu pieszego.
– Po prostu autobus nas przywiózł do granicy i tu zostawił – mówi Pavel Zhukalyuk, dla ukraińskiego portalu informacyjnego.
Podróżni płacą po 100-200 złotych za przewiezienie przez granicę.
Historię swego powrotu do domu opisała na Facebooku Lilia Iwanowa. – Mężczyzni z ukraińskimi paszportami, których spotkałam w samolocie do Warszawy, planowali zostać w mieście do poniedziałku, ale jeszcze podczas odprawy powiedziano im, że będą mogli spędzić tylko jedną noc, a potem hotel nie będzie przyjmował gości” – napisała.
Iwanowa dodała, że we wszystkich mediach były zalecenia dotyczące powrotu Ukraińców do domu więc skontaktowała się z ambasadą. Doradzono jej, żeby złapała okazję na granicę. Znaleźli się też ludzie, którzy postanowili wzbogacić się na tej nienormalnej sytuacji. – Kolega chciał od każdego z nas 100 euro za podrzucenie na granicę – pisze Iwanowa. – Znajomi znaleźli Białorusina, który zgodził się zabrać ich na granicę za 50 euro.
– My, Ukraińcy, lubimy być dumni z naszej wzajemnej pomocy. A państwo, jak pamiętam, krzyczy ze wszystkich stron o pomocy tym, którzy chcą wrócić. W nocy na granicy było minus 7 stopni i śnieg! Autobusy i kierowcy przywozili ludzi za pieniądze na granicę i tam ich zostawiali. Ludzie nie mogą chodzić pieszo. Nasz kraj nie wysłał transportu. Ukraińcy podróżujący w pustych samochodach, nie zabierali ludzi" – opisuje sytuację Iwanowa, której udało się po 10 godzinach przejechać granicę z mieszkańcami Odessy.
Sytuację z drugiej strony granicy opisuje na bieżąco portal Wołyń info. – Do wyjazdu pasażerskiego z Jagodzina do Polski jest sześć pasów i wszystkie są puste. Nie ma autobusów ani samochodów. Wynika to z faktu, że Polska zabroniła wjazdu o północy. Dozwolony jest transport. Do granicy są więc kilometry ciężarówek stojących w kolejce. – Mówi się, że stoją w kolejce z powodu Polaków, którzy sprawdzają wszystkie ładunki pod kątem koronawirusa. Ponadto kierowcy ciężarówek rzucili się do Jagodina, ponieważ sąsiednie punkty kontrolne zostały zamknięte.
Tymczasem wczoraj Komisja Europejska zapowiedziała, że dzisiaj w południe zewnętrzne granice Unii Europejskiej zostaną całkowicie zamknięte.