Tatusiowie rzadko mają wpływ na to, czy ich pociecha będzie Kasią czy Basią. Kiedy przychodzą z żonami do Urzędu Stanu Cywilnego, przeważnie oddają im inicjatywę. Jeśli nawet zjawią się tam sami, to bez karteczki z wypisanymi przez małżonkę propozycjami ani rusz.
Mamusie nie są jednak w swych pomysłach zbyt oryginalne. Brakuje w urzędowych rejestrach dziwolągów typu Łajka, Ramzes czy Muszka. Rodzice decydują się na Karolinę lub Kamila, aby uniknąć zbytniego wyróżnienia w tłumie. Królują zatem imiona pospolite. Eryk, Mateusz, Jakub i Łukasz – tak najczęściej nazywani są najmłodsi chełmianie. Wśród chełmianek panuje moda na Julie, Martyny, Klaudie i Wiktorie. Do łask powracają, ku uciesze babć i dziadków, tradycyjne Dobrosława, Amelia, Ignacy czy Błażej. Minęła już na moda na brazylijskie telenowele. Na początku lat 90. młode małżeństwa szalały na punkcie Fiorelli, Izaury i Angeliki.
Rodzice, wybierając imię dla dziecka, muszą poskromić wyobraźnię. Ogranicza ich bowiem prawo. Nie mogą nadać imienia ośmieszającego, nieprzyzwoitego, pochodzącego od wyrazów pospolitych lub nazw geograficznych. Musi ono również umożliwiać odróżnienie płci dziecka. Kierownik USC ma zatem prawo odmówić rejestracji takich imion jak Abigajl, Poziomka, Dziwa czy Wilga. Jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości dotyczące „poprawności” pomysłu rodziców, może zwrócić się do Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk. Rada jedynie opiniuje – ostateczna decyzja należy do USC. Kierownik Urzędu dysponuje również opracowanymi przez RJP spisami imion.
– Nie ma jednak żadnego przepisu, który zabraniałby rejestracji imienia spoza spisu. – mówi Mirosław Grzywna – Staramy się być liberalni i nowocześni.
Pracownicy chełmskiego USC w przypadku imion budzących wątpliwości starają się z rodzicami negocjować. Do tej pory zawsze udawało się im osiągnąć kompromis – M. Grzywna nigdy nie wydał decyzji negatywnej. Gdyby jednak taką podjął, możliwości matek i ojców się nie kończą. Od decyzji USC mogą odwołać się do Wojewody Lubelskiego; sprawa może znaleźć się nawet w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.
– Tak było w słynnym przypadku Solidariusza – mówi M. Grzywna. – Rodzice walczyli o nadanie nietypowego imienia w stanie wojennym. Ostatecznie odwołali się do NSA i wygrali.
Czy warto jednak tak zaciekle walczyć? Posiadacze dziwnych, rzadko spotykanych imion często spotykają się z trudnościami.
– Na komisji wojskowej musiałem przeliterować swoje imię – mówi Dezyderiusz Leśniewski. – W każdym urzędzie panie z okienek robią