Po środowym pożarze internatu Zespołu Wychowania i Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej przy ul. Trubakowskiej uczniowie znowu się tam wprowadzili.
- Własnymi siłami wysprzątaliśmy i wysuszyliśmy internat - mówi Małgorzata Kwiecińska, dyrektor ośrodka. - Pracowali dosłownie wszyscy: pracownicy techniczni, wychowawcy i nauczyciele.
W piątek elektrycy szczegółowo sprawdzali jeszcze stan instalacji elektrycznej. Przyczyną pożaru było właśnie jej zwarcie. Jednocześnie przygotowywany jest już kosztorys wymiany tej instalacji na nową, tak jak już to zrobiono w szkolnej części budynku.
- W przypadkach losowych, a do takich zaliczają się również pożary, nie ma obowiązku pozyskiwania wykonawców drogą przetargu - mówi Kwiecińska. - To znacznie przyspieszy remont zniszczonej części internatu oraz wymianę instalacji. Ta obecna ma już ponad 45 lat.
Poza porządkami, w ośrodku zorganizowano też wielkie pranie. Do pralek trafiły przesiąknięte dymem zasłony, pościel oraz odzież uczniów. Przyjechali też fachowcy, aby obmierzyć przeznaczone do wymiany okna. Wkrótce pomalowana zostanie także osmolona przez ogień zewnętrzna ściana budynku.
- Część korytarza na pierwszym piętrze zostanie odgrodzona - mówi Eliza Barska, kierownik internatu. - Dlatego dopóki nie uporamy się z remontem i wymianą instalacji nieznaczna część uczniów - dotyczy to jedynie starszych chłopców - będzie musiała do szkoły dojeżdżać.
Po pożarze Kwiecińska, Barska oraz Iwona Brzuchala, dyrektor szkoły w ośrodku, z różnych stron zebrały wiele deklaracji pomocy. Między innymi Anna Janiszewska-Dudek, wicekurator oświaty, wspólnie ze Stanisławem Mościckim, zastępcą prezydenta Chełma, obiecali zadbać o środki na remont i wymianę przestarzałej, i jak się okazało, niebezpiecznej instalacji.
W efekcie kierownictwo może się skupić jedynie na sprawach organizacyjnych i nie zawracać sobie głowy pieniędzmi. Te zważywszy na ostatni wypadek, muszą się znaleźć.