Jeden zając kosztuje 249 zł. Płaci marszałek, a koła łowieckie opiekują się zwierzętami. – W miejscach wysiedleń zajęcy nie wolno na nie polować przez pięć kolejnych lat. Ale i bez tej zasady chronimy ten gatunek – zapewnia łowczy okręgowy w Chełmie
Program odbudowy populacji zwierzyny drobnej w województwie lubelskim trwa od 2010 r. Przez ten czas kupiono i wypuszczono do środowiska 2240 zajęcy. Urząd Marszałkowski przekonuje, że to naprawdę działa. – Jeśli w 2011 r. średnia liczba osobników na 100 ha wynosiła 3,3 sztuki, to w grudniu 2015 r. ten wskaźnik urósł do 14 – wylicza Remigiusz Małecki, rzecznik marszałka.
Co roku zające trafiają do wolier hodowlanych (o pow. 1 ha) na terenie dwóch nadleśnictw i siedmiu obwodów łowieckich.
– Nad zwierzętami opiekę sprawują dzierżawcy obwodów przy współpracy z opiekunem naukowym i lekarzem weterynarii – podkreśla Małecki. – Ich zadaniem jest też poprawa bytowania zwierzyny drobnej poprzez redukcję drapieżników oraz budowę podstawowych urządzeń hodowlanych.
Trzy chełmskie koła łowieckie (nr 85 „Sokół”, nr 23 „Szarak” i nr 82 „Dubelt”) swoje woliery dla zajęcy utrzymują w Rudce, Poczekajce i Leśniczówce.
– Jedno z naszych kół uczestniczy w tym programie już po raz czwarty, a inne po raz drugi czy trzeci – mówi Sławomir Sawicki, łowczy okręgowy w Chełmie. – Dzięki temu zajęcy w naszych łowiskach z roku na rok jest więcej. Chciałbym przy tym podkreślić, że w miejscach wysiedleń zajęcy nie wolno na nie polować przez pięć kolejnych lat. Ale i bez tej zasady chronimy ten gatunek, by się odbudował w naszym środowisku.
Był czas, że to Polska była znaczącym europejskim eksporterem zajęcy. Pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia i na początku obecnego za sprawą choroby gatunek ten niemal całkowicie zniknął z terenu naszego kraju. Dlatego zamiast wysyłać nasze zające w świat, dziś trzeba je kupować w Czechach czy na Węgrzech. Zajęcy dostarczają także rodzime hodowle prowadzone przez osoby prywatne, Lasy Państwowe oraz Polski Związek Łowiecki.
– Zające, około 20 rocznie, pozyskujemy także w ramach innych programów – mówi Mirosław Blacha, łowczy KŁ „Szarak” w Chełmie. – Dzięki temu gatunek znowu stał się widoczny. Podobnie jak bażant, którego populację również od lat odbudowujemy. Co roku wypuszczamy do środowiska po 200 bażantów z hodowli.
Zające, które w zeszłym tygodniu zostały wypuszczone na wolność, kosztowały 98 720 zł. Pieniądze na ten cel wyłożył Urząd Marszałkowski i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Lublinie.
Łącznie 280 osobników zostało wypuszczonych w powiatach chełmskim, bialskim, tomaszowskim i puławskim. Beneficjenci programu dostali także środki dezynfekujące woliery, granulat paszowy, zestawy preparatów mineralno-witaminowo-aminokwasowe, leki oraz szczepionki. Naukową opiekę nad całym programem prowadzi prof. dr hab. Roman Dziedzic z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.