Pacjentka Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, która w ciąży przeszła COVID-19. Kobieta przedwcześnie urodziła dziewczynkę, również zakażoną koronawirusem; obie wymagały podłączenia pod respirator.
– Gdybym mogła cofnąć czas, to bym się zaszczepiła. Teraz, kiedy tylko będę mogła, czyli po upływie miesiąca, na pewno zaszczepię się, bo nie chcę drugi raz tego przechodzić i wywoływać cierpienia mojej rodziny. Widzę, jak mój 8-letni syn wciąż przeżywa to, że mogłam umrzeć – powiedziała mediom 39-letnia pacjentka, która w czwartek odebrała z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi swoją córeczkę. Jako wcześniak Oliwka spędziła w Klinice Neonatologii 37 dni.
Pani Agnieszka (pacjentka nie chce upubliczniać swojego nazwiska) od lekarki prowadzącej jej ciążę wiedziała, że będzie mogła zaszczepić się po I trymestrze, jednak ostatecznie nie zrobiła tego. – Tak naprawdę myślałam, że ta choroba mnie nie spotka, że to mnie nie dotyczy, a jeśli nawet, to przejdę to łagodnie – przyznała.
Tymczasem gdy była w 33. tygodniu ciąży okazało się, że oboje z mężem są zakażeni Sars-CoV-2. Mąż - po dwóch dawkach szczepionki - przechodził infekcję łagodnie, natomiast u pani Agnieszki oprócz typowych dla COVID-19 objawów wystąpiło silne krwawienie i ból brzucha. Okazało się, że doszło u niej do odklejenia łożyska i by ratować dziecko, pilnie trzeba było wykonać cesarskie cięcie.
– Choroba dalej się rozwijała - zajęte zostało jedno płuco, potem następne. Na 10 dni trafiłam pod respirator. Jest ogromnym cudem, że żyję. Żałuję, że nie zaszczepiłam się, nie dałam sobie szansy. Jestem ogromnie wdzięczna lekarzom i pielęgniarkom, bo tak naprawdę ja też narażałam ich życie i dzięki nim żyję – zaznaczyła pacjentka.
Mąż pacjentki podkreślił, że dzięki zaszczepieniu, mimo zakażenia był w stanie zająć się ich 8-letnim starszym synem. – Ciężko było wytłumaczyć mu, dlaczego mama jest nieobecna przez 30 dni. A ja po piątym dniu pobytu żony w szpitalu usłyszałem od lekarza, że jej stan jest taki, iż muszę być przygotowany na najgorsze – dodał.
Pani Agnieszka przyznała też, jak wielkim cierpieniem było dla niej to, że swoją nowo narodzoną córeczkę zobaczyła dopiero po 30 dniach. – Dla matki to niewyobrażalne – mówiła.
Jak wyjaśnił kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w ICZMP dr Bogusław Sobolewski zagrożeniem dla życia pacjentki była jednoczesna infekcja COVID-19 i stan położniczy wymagający natychmiastowego działania.
– Na szczęście udało się doprowadzić do tego, że chora przeżyła. Mam nadzieję, że kolejne pacjentki, które do nas trafią - a na pewno trafią, bo już teraz mamy na intensywnej terapii kolejną panią z COVID-19, będą miały tyle szczęścia co pani Agnieszka – podkreślił.
W opinii dr Sobolewskiego nieszczepienie się kobiet w ciąży to prawdziwy dramat. – Stajemy przed dylematem, kto ma przeżyć - pacjentka czy jej dziecko. Położnicy muszą podejmować trudną decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia. To kiedyś może się nie udać, dlatego apeluję do wszystkich kobiet w ciąży, by się szczepiły – zaznaczył.
Urodzona w 33. tygodniu ciąży Oliwka była pierwszym w historii Kliniki Neonatologii ICZMP wcześniakiem zakażonym Sars-CoV-2.
– Dziewczynka jest obecnie w 37. dobie zżycia. Mamy nadzieję, że nie wystąpią u niej powikłania spowodowane wcześniactwem i COVID-19. Sytuacje utrudniał fakt, że przez dłuższy okres nie mogliśmy kontaktować się z jej rodzicami. Oliwka przez dwa dni podłączona była do respiratora, przez 10 korzystała z nieinwazyjnego wsparcia oddechowego, potem oddychała już samodzielnie. Jesteśmy przekonani, że objawy COVID-19 nałożyły się u niej na powikłania wcześniactwa – podkreślił neonatolog dr Tomasz Talar.