We wtorek, 26 listopada, o godzinie 18 w Dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach podążymy ciemnymi korytarzami. Zmierzymy się z pracami Tommaso Dolabelli, Francisco de Goi czy Zdzisława Beksińskiego - Rozmowa z Leszkiem Mądzikiem, scenografem, autorem aranżacji przestrzennej wystawy „Strach”.
• Widzowie zmierzą się z tematem strachu, a ty będziesz przewodnikiem po ciemności. Jak doszło do współpracy przy tej wystawie?
- Mamy do czynienia z bliskim mi motywem, który mnie ciekawie ostatnio doświadczył, ale nie chcę wdawać się w szczegóły, bo to jest prywatna rzecz. Historia tej aranżacji i współpracy z Muzeum Narodowym w Kielcach sięga paru lat wcześniej. A zaczęła się i mocno zaistniała w przeżyciach zwiedzających, kiedy przygotowywałem wystawę Schulza. Ja tam też anektowałem i aranżowałem całą przestrzeń, która przybliżała Schulza. To temat, który jest także moją pasją. Jest we mnie jego osobowość, mentalność, wrażliwość. Na wspomnianej wystawie zrobiłem inny rodzaj ekspozycji, niż się tradycyjnie robi.
• To znaczy?
- Wprowadziłem widza w świat, który uprawiam w swoim teatrze. Po to, by nie był oglądaczem w neutralnej sali, ale był w przestrzeni, klimacie i atmosferze, która już sama mówi o tym, kogo przedstawiamy. Nie mówiąc już o samej wędrówce i o tym, po czym stąpali widzowie.
Grunt, po którym idziemy, ma podświadomie, swoiste znaczenie. Inaczej idziesz po piasku, inaczej po betonie, w moich spektaklach nie ma neutralnej podłogi, parkietu. Wszystko jest integralną całością i Kosmosem. I tam, na wystawie Schulzowi poświęconej, widz szedł po pewnych pejzażach. Po taflach, spod których widać było inny świat.
• Możemy przejść do „Strachu”?
- Możemy, choć po drodze, w tym samym muzeum była wystawa „Czas”, a czas też jest motywem przewodnim moich spektakli o przemijaniu, o odchodzeniu, o korozji, o rdzewieniu; o tym, co nas zabiera. Zresztą wiesz o czym, bo razem pracowaliśmy w teatrze. Tak więc, po dwóch wystawach, doszliśmy do tego, bym mógł pracować nad „Strachem”. To nie jest mój pomysł, tylko dr hab. Roberta Kotowskiego, dyrektora muzeum. Bohaterami tej wystawy są twórcy z wielu epok, sięgamy do XVI wieku, aż po czasy współczesne. Moim zadaniem było wprowadzenia widza w taki stan, by cały czas był w przeczuciu, że lęk jest przy nim obecny. Stąd obrazy pojawią się w pewnej głębi i czerni, gdzie widz siebie nie widzi, a tylko obrazy. Wiesz, jak to jest w galeriach, skupiamy się na tym, kto przyszedł, z kim rozmawiamy, tu widz jest elementem śladowym, dostrzegamy go w półmroku. Natomiast bardzo intensywnie, w pewnych tunelach i głębiach widzi podświetlone obrazy. I tylko one nam pozwalają zobaczyć obrazy, a nawet wędrować, bo fragmentarycznie oświetlają przestrzeń. Świetny dobór prac, poczyniony przez Joannę Kaczmarczyk, kuratora wystawy sprawił, że udało się stworzyć te klimaty, które dotykają samotności, lęku, że masz chorobę, że się śmierć zbliża, że kogoś zgubiłeś po drodze. Ten strach ma tyle oblicz, tyle twarzy, że robiąc plakat do wystawy, długo zastanawiałem się, jak lapidarnie to zawrzeć. Zrobiłem twarz, zamiast łez odpadają fragmenty ciała.
• To jeszcze wystawa, czy już teatr?
- To więcej niż wystawa. Zrobiłem dramaturgię do tego, co chcemy zobaczyć. Wprowadziłem grunt, po którym możemy chodzić, a on nam coś ujawni. Jest jeszcze coś ciekawszego. W dniu wernisażu, od 10 do 16 odbędzie się sesja „Muzeoterapia”. To jest dla wystawy bardzo ważne. Przyjeżdża Stephen Legari z wykładem „From Art Therapy to Museotherapy: The evolution of care at the Montreal Museum of Fine Arts”. Specjalista, który pierwszy ujawnił, że leczy się ludzi dziełami sztuki. Wśród wielu wypowiedzi będzie i moja: Emocje obrazu - obraz emocji.
• O czym powiesz?
- O tym, że obrazy są terapią dla widza, ale mogą być terapią dla twórcy, jeśli dzieli się tym z widzem. Będę o tym spontanicznie mówił. Zapraszam serdecznie na wyprawę do Kielc. W ramach muzeoterapii i nie tylko.
Strach
Na wystawie prezentowane będą dzieła takich artystów jak Pietro della Vecchia, Jacob de Backer, Nicolaas Verkolje, Jacob Isaaczs van Swanenburgh, Tommaso Dolabelli, Francisco de Goya, Alfred Wierusz-Kowalski, Gustaw Gwozdecki, Witold Pruszkowski, Jonasz Stern, czy wreszcie Zdzisław Beksiński.
Pokaz dopełnia obraz filmowy Luisa Buñuela i Salvadora Dali „Pies andaluzyjski”, który stanie się swoistym ruchomym „eksponatem”, oraz gra komputerowa Layers of Fear wyprodukowana przez polskie studio Bloober Team.
Przewidziany układ stworzy możliwość prześledzenia ewolucji jakim podlegało zarówno samo odczuwanie strachu, jak i artystycznych środków do jego wyrażania. Podążając ciemnymi korytarzami, prowadzeni światłem oświetlającym poszczególne dzieła staniemy się w pewnym sensie uczestnikami spektaklu, a to dzięki wyjątkowej aranżacji autorstwa profesora Leszka Mądzika.
Wernisaż we wtorek, 26 listopada, o godzinie 18. Gdzie? Dawny Pałac Biskupów Krakowskich. Wystawę będzie można oglądać do 29 marca 2020 roku