Rozmowa z Dominikiem Srzednickim/Domi Circo, jednym z artystów występujących podczas zakończonego wczoraj w Lublinie Carnavalu Sztukmistrzów
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
• Czy sztukmistrze są bogaci?
Myślę, że są ludzie w tym zawodzie, którzy bardzo dobrze zarabiają. Ja się z tego utrzymuję, ale wiem, że na emeryturę nie nazbieram.
• To sezonowe zajęcie? Rachunki się płaci cały rok.
Latem jest więcej festiwali ale w zimie też się dzieją różne rzeczy. Mam spektakle, z którymi występuję zimą. Dużo działam lokalnie, w miejscu gdzie mieszkam, w Kraju Basków, pod San Sebastian. Teraz dzieci są już większe i wracam do rytmu sprzed ich urodzenia. Żyłem pół roku w Polsce i pół roku za granicą. W Polsce sztuka nowego cyrku jest młoda. Nie jest źle z możliwością pracy ale zarabia się stawki niższe niż za granicą. No i jest gorzej z rozwojem. Efektywniej się pracuje z lepszymi, można dużo skorzystać. Długo mieszkałem w Barcelonie. To centrum w którym można spotkać bardzo dobrze wyszkolonych ludzi. Jest wysoki poziom. Ale trudniej o pracę, bo jest konkurencja.
• Dlaczego wyjechałeś? Żeby móc być sztukmistrzem?
Z miłości. Zakochałem się w dziewczynie z branży. Ainhoa jest Baskiją, projektuje kostiumy, zajmuje się też ich szyciem. Jest samoukiem tak jak ja. Współpracuje z teatrami. Dla mnie robi kostiumy, pomaga w produkcji i przygotowaniu programu. Ale rzeczywiście, wyjechałem już jako sztukmistrz. Zaczynałem od żonglerki maczugami. Miałem 18 lat, teraz dobiegam 40. Poznałem chyba wszystkie dyscypliny żonglowania. Nie uczyłem się w żadnej szkole cyrkowej. Kiedy zainteresowałem się nimi, to albo już byłem za stary by mnie przyjęli albo nauka w nich była droga. Ale przez te lata brałem udział w wielu warsztatach, szkoliłem się. Ciągle się uczę nowych rzeczy. Pochodzę z Wrocławia, jestem po studiach. Pedagogika, specjalizacja - animacja kulturalna.
• Na ulicy widzimy 30-40 minut show…
A to są godziny spędzone na ćwiczeniach. Może nie osiem godzin dziennie, bo jestem wolnym strzelcem i nikt mnie nie rozlicza, ale trzeba wiele ćwiczyć. Poza tym jest dużo przygotowań, wymyślenie programu, zmontowanie tego wszystkiego. To czas, którego nikt nie szanuje, nie traktuje jako pracy. Ani za to nie płaci.
• Masz księgowego?
Nie.
• A menedżera?
Nie, ale chętnie bym miał. Nie jestem dobrze zorganizowany, choć w miarę mi się układa. Dużo dzięki pantoflowej poczcie i festiwalom. Wysyłam organizatorom swoje oferty. Jak się podoba to akceptują.
• Taka oferta to opis programu? Film?
Film, zdjęcia.
• Czyli reklamę też musisz sobie sam przygotować.
Tak. Najlepiej poprosić kogoś znajomego żeby ci to przygotował i mu zapłacić. Lepiej zapłacić, bo jak prosisz znajomych to strasznie długo to trwa (śmiech). Promocja to podstawa. Moja nie jest dobrze rozwinięta.
• Lepiej być wolnym strzelcem czy w grupie?
Nie żyję tylko z własnego show, współpracuję też z francuską grupą, więc mam doświadczenie. W grupie są większe możliwości i można rozłożyć działania. Ale są konflikty. Zaletą pracy w pojedynkę jest niezależność. Najlepiej mieć własny program i pracować w grupie.