Fotel, piżama, termos z kawą - tak wyposażone o 7.30 rano pojawiły się na lubelskim deptaku.
Kapcie i szlafroki bardziej zwracały uwagę przechodniów niż poezja. - Jedna pani myślała, że siedzimy na ulicy, bo nie mamy gdzie mieszkać - śmieje się Ola Sadurska.
Olę, Asię i Lidkę na deptaku wspierała druga ekipa recytatorów - ci usadowili się w Ogrodzie Saskim. A po południu i wieczorem wszystkich można było spotkać na pl. Litewskim.
Wiersze na deptaku. Zdjęcia i montaż: Agnieszka Mazuś
- Chodziło nam o to, by z samego rana nastawić ludzi pozytywnie. Sprawić, by ktoś uśmiechnął się w drodze do pracy - tak Ola tłumaczy ideę, która narodziła się kilka tygodni temu. Pomysł, by z poezją wyjść do ludzi spodobał się. Młodzi ludzie skupieni przy lubelskim klubie Tektura przygotowania do nietypowej akcji zaczęli już dzień wcześniej.
- Spaliśmy wszyscy w Tekturze gnieżdżąc się w pięć osób na siedmiu materacach. Część jeszcze czytała na głos, żeby się nauczyć. A rano tak jak staliśmy, w piżamach i kapciach poszliśmy na miasto - opowiada Ola.
(am)