Film tak spokojny jak niespokojna była twórczość bohaterów tej opowieści. Bez formalnych fajerwerków i artystycznej maniery – efekt świetny.
W końcu Pisuk wydał książkę "Paktofonika. Przewodnik krytyki politycznej" i w końcu Dawid nakręcił film. Tak surowy i prosty jak katowickie blokowisko. Żadnych udziwnień, artystycznych kadrów, szaleństw montażu i narracji. Chronologia, narracja dokumentu, dbałość o detal z epoki. Bo wydarzenia sprzed 12 czy 15 lat to już epoka wymagająca zdjęcia z ulic reklam, wyciągnięcia z otchłani walkmana na baterie paluszki, kaset, dyskietek, flanelowych koszul, przegubowych autobusów, poloneza, wielkiej płyty osiedlowej. Ekipa pracowała w autentycznych wnętrzach, klatka schodowa jest miejscem gdzie Magik, Rahim i Fokus chodzili jarać a pokój Magika jest autentycznym pokojem artysty, bo rodzice od chwili jego śmierci w 2000 roku niczego nie zmienili.
Dla fanów grupy film jest zebraniem w całość wydarzeń które znają. Ścieżką dźwiękową są oczywiście utwory Paktofoniki. I historia zmierzająca do katastrofy czyli samobójstwa Piotra Łuszcza nie jest dla nich zaskakująca.
Starsi i młodsi widzowie, którzy nie dorastali w rytmie powstałym na katowickim blokowisku – po prostu śledzą losy trzech kumpli z Mikołowa i Katowic którzy wyrastają w szarej i biednej rzeczywistości końca lat 90. Ich światem jest hip-hop. Nie świat zapracowanych rodziców, szkoły, pierwszych galerii handlowych, pierwszych biznesów. Oni mają muzykę, nie mają kasy, mają kłopoty. I ciągle są z tym wszystkim sami. Bo nawet relacje wewnątrz Paktofoniki są nerwowe.
Jakoś "Jesteś Bogiem” przypomina "Control” Antona Corbijna, bo historia Curtisa trochę przypomina historię Łuszcza. Ale tylko trochę.
Kto nie przepada za hip-hopem może iść do kina by podreperować wiarę w polskie kino. Dla aktorów – Marcina Kowalczyka i Arkadiusza Jakubika warto. Relacja tego duetu - Magik producent płytowy jest jedną z silniejszych w całym filmie.
Lubię chodzić do lubelskiej Bajki, bo tam słychać jak inni widzowie reagują na oglądany film. A fajnie sprawdzić czy moje oglądanie jest osobne czy powszechne. Na historii Paktofoniki była cisza idealna. Nikt się znudzony nie wiercił, szelest torebek z przekąską ucichł po pierwszym kwadransie projekcji. Na sali dudnił tylko hip-hop z ekranu. Komu to wystarczy za rekomendację – niech idzie.
(agdy)
PS. Filip Łuszcz, syn Magika na swojej stronie pisze, że chce mieć rodzinę i swój zespół. I zagrać z Rahimem i Fokusem.