Biznes do miast przyciąga klimat tworzony przez ludzi, a nie zwolnienia od podatków i rządowe subwencje. Ulgi i subwencje to bajery i głupstwa.
Ponad 400 stronicowa najnowsza książka Benjamina R. Barbera, filozofa politycznego i politologa to absolutnie lektura obowiązkowa dla kandydatów na burmistrzów i wszystkich startujących w wyborach samorządowych. Nie powinni jej też przegapić wyborcy. Okres kampanii przed wyborami samorządowymi to idealny czas na lekturę która pozwoli zastanowić się czym dla każdego z nas jest miasto, jego organizm, jakie mechanizmy rządzą miastami. Napisana dość przystępnym językiem, erudycyjna i bardzo ciekawa praca da dużo każdemu mieszczuchowi. Temu z centrum i temu stojącemu w korkach.
Benjamin Barber pisze przede wszystkim o tym, że tradycyjne rządy państw już nie wystarczają i czym można starą władzę zastąpić. Proponuje by władzę przejęli burmistrzowie. To kontrowersyjny pomysł i można się z autorem nie zgadzać ale nie można nie skorzystać z jego znajomości mechanizmów funkcjonujących w miejskich organizmach i nie dać się uwieść opowieściom o burmistrzach. Barber pokazuje z dużą sympatią ludzi, którzy rządzili i rządzą miastami.
Żeby zostać wybranym na stanowisko burmistrza, trzeba robić wszystko to, co będzie przeszkodą w dalszej karierze. O ile kongresmani mogą wybierać, o co chcą kruszyć kopie, o tyle burmistrzowie muszą stawać do każdej walki. Rzadko wzywają Wszechmocnego i zwykle nie kończą swoich przemówień prośbą by Bóg miał w opiece ich miasto. Miasto nie jest domeną boskiej odpowiedzialności, tylko miejscem gdzie burmistrz dojrzewa, gdzie kształtują go lokalne warunki i walki. Barber cytuje jedną z opinii, że miasto jest dla burmistrza przede wszystkim domem a nie abstrakcją.
Państwa pojawiają się i upadają, ale miasta trwają i odkrywają na nowo jak odnosić sukcesy. Ponieważ - jak uważa amerykański politolog - są długowieczne, mają czas, by rozwinąć wolne instytucje i zyskać lojalnych obywateli. Pekin, Ateny, Damaszek, Filadelfia, Kair, Delhi były świadkami powstawania i znikania imperiów, same przetrwały. Upadek Cesarstwa Rzymskiego nie pociągnął upadku Rzymu. Podaje tez przykład Berlina, kosmopolitycznego miasta, które przetrwało pokonanie królestwa Prus i Trzeciej Rzeczy by odzyskać reputację zdobytą za czasów republiki Weimarskiej.
Burmistrzowie mogą rządzić światem, bo sprawowanie rządów nad miastem oznacza sprawowanie ich na poziomie na tyle lokalnym, by sprostać wymogom pragmatyzmu i skuteczności w zakresie rozwiązywania problemów, a równocześnie otwiera drogę do współpracy w ramach sieci, by radzić sobie z wyzwaniami jakie niesie współzależność. Bo autor "Gdyby burmistrzowie rządzili światem” chce stworzyć gremium złożone z burmistrzów a w dalszej przyszłości widzi całą sieć współrządzących obywateli. Dzięki Internetowi mieszkańcy wszystkich miast będą mieli wpływ na decyzje. To sugeruje XXII wiek. Ale bardzo nam bliski budżet partycypacyjny jest przykładem takiego decydowania! Barber (rocznik 1939) jest propagatorem ponownego skupienia się na społecznościach obywatelskich i obywatelstwie zaangażowanym.
Jeśli komuś jest generalnie wszystko jedno, może sobie lekturę darować, ale jeśli nawet mieszka w malutkim miasteczku i pójdzie wybierać burmistrza - niech czyta nową książkę amerykańskiego autora znanej w Polsce wcześniejszej pozycji "Dżihad kontra McŚwiat".
Bo profesor University of Maryland przytacza opinię, że ani rozmiar ani zagęszczenie miasta nie są podstawowymi miernikami tego, co daje mu energię czy umożliwia przezwyciężanie kryzysów. Dlatego mieszkańcy każdego miasta i burmistrzowie każdego ośrodka miejskiego to bohaterowie tej skłaniającej do przemyśleń książki. .