Bardzo udany dreszczowiec, który bez problemu wytrzymuje porównanie z najlepszymi książkami Roberta Ludluma, a na głowę bije pomysły Dana Browna.
Miłoszewski ma talent do konstruowania barwnych postaci. Nie mówię tylko o głównych bohaterach. Nawet trzecio, czy czwarto planowe postaci zapadają w pamięć. Równie dobrze autor radzi sobie z konstrukcją powieści. Czytając "Bezcennego” trzeba uważać żeby nie zarwać nocy. Smaku powieści dodają ironiczne, a czasem ostre komentarze dotyczące polskich realiów. Miłoszewski nie ma litości dla premiera, amerykańskich sojuszników, a np. minister kultury to w jego powieści w gruncie rzeczy idiota. Największą wartością dodaną powieści są informacje o malarstwie, historii sztuki, poszukiwaniach zaginionych obrazów. Zajmują w powieści dużo miejsca, ale czytałem je z dużą przyjemnością.
Wady "Bezcennego”? To powieść popularna – jeśli kogoś irytuje charakterystyczna dla takiej literatury naiwność, nie przepada za spiskami, zamachami, samochodowymi pościgami, najemnymi mordercami i tym wszystkim co jest kręgosłupem, ciałem i krwią sensacyjnych dreszczowców, może być niezadowolony. Chyba, że da się uwieść niezwykłemu światu zaginionych dzieł sztuki.
W sumie o dziele Miłoszewskiego można powiedzieć, że nie napisał nic nowego. Jednak jak zauważył klasyk: "wyważył otwarte drzwi, ale w jakim stylu to zrobił!”.