Miłość mieszka w Harrison, małym miasteczku na południu Stanów Zjednoczonych. Miasteczku, w którym czarnych obywateli można by policzyć na palcach jednej ręki. I będą to zapewne tylko ci, którzy zawitali tu przypadkiem, jakimś cudem nie wiedząc, że miejsce to główna siedziba Rycerzy Ku Klux Klanu (Knights of the Ku Klux Klan - KKKK).
Polska reporterka najpierw napisała e-maila. Kiedy nie było odpowiedzi, zadzwoniła. W ten prosty sposób wprosiła się na zjazd spadkobierców słynnej organizacji założonej w 1866 r. w miejscowości Pulaski. Na pomysł wpadło wówczas kilku konfederackich oficerów, po przegranej wojnie secesyjnej. Chodziło im o zaprowadzenie porządku w swojej okolicy. Charakterystyczne stroje założyli trochę dla hecy, a trochę żeby nastraszyć łobuzów. Cel początkowo szczytny szybko zamienił się w coś zupełnie innego. Wszystko przez potężny napływ nowych członków w różnych miejscowościach. Członków, których już nie dało się tak łatwo upilnować i którzy zaczęli wdrażać idee KKK, z których organizacja najbardziej zasłynęła: brutalne samosądy, prześladowania czarnych i rasizm.
Dyrektorem KKKK w Harrison jest Thomas Robb, który stara się zmienić oblicze dzisiejszych Klansmenów. Nikt oficjalnie już nie mówi „czarnuch”, tylko „murzyn”. Członkowie Klanu nie są przeciwko czemuś, ale za czymś. Jeden z członków wyjaśnia o co dokładnie chodzi: „Dzisiaj trzeba nastawiać się na odbudowywanie społeczeństwa od podstaw”. Przekonuje, że ważny jest rozwój osobisty, dbanie o rodzinę i o przyjaźń z ludźmi swojej rasy. I w Harrison nikt nie zabrania osiedlania się czarnym, oni sami dobrze wiedzą, że nie mają tu czego szukać.
Ideologia jednak nadal taka sama. Przecież wyższość rasy białej nad czarną zapisano już w Biblii. Podczas zjazdu członkowie Klanu oglądają zaś film o Rudolfie Hessie. Wyznawcy Adolfa Hitlera? Wprost się oczywiście do tego nie przyznają. Wyjaśniają, że chodzi o podziw dla Hessa, który do końca był wierny swemu wodzowi.
Biblia biblią, ale skąd współcześnie taka obawa przed czarnymi? Czy członkowie KKKK spotkali się z jakimś negatywnym zachowaniem? W większości przypadków nawet nie znają nikogo czarnego. Nie mają więc w zasadzie żadnych doświadczeń. Jedna z członkiń szczerze przyznaje, że kiedy jej córka była w szpitalu to czarny personel znakomicie się nią opiekował. Chodzi więc tylko o wzajemne podtrzymywanie wiary w to, że jest się kimś lepszym. Tak przynajmniej twierdzi Johnny Lee Clary, były współpracownik Thomasa Robba. Clary po odejściu z KKKK, został kaznodzieją i antyrasistą.
Katarzyna Surmiak-Domańska w swojej książce opisuje wstrząsające lincze jakich dopuszczali się zwykli Amerykanie, na często niewinnych osobach. Sąd nie wydał "odpowiedniego" wyroku? Wystarczył cień podejrzenia i czarny kolor skóry, żeby ofiara ginęła w męczarniach – np. zawisając na drzewie. Podczas tych wydarzeń ich uczestnicy chętnie, bez żadnego wstydu, pozowali do zdjęć. Kupowali je potem, a następnie wysyłali w formie pocztówek do swoich bliskich.
Jakiś czas temu na profilu Dziennika Wschodniego na Facebooku napisaliśmy o organizowanej w Lublinie akcji charytatywnej na rzecz uchodźców. Chodziło o zbiórkę śpiworów. Pod wpisem zaroiło się od komentarzy. Jeden dialog był taki:
P: Moge ich (imigrantów – red.) zabrać w takie miejsce w Lublinie ze na pewno bedzie im bardzo cieplo,moge powiedziec ze wrecz goraco.
A: Masz taki duzy piec??
P: Myślę ze wszyscy by sie zmiescili:)
A: Majdanek :)
P: :)
Oboje rozmówcy komentowali pod pełnym imieniem i nazwiskiem. Na swoich profilach w portalu prezentowali swoje prywatne zdjęcia: z uśmiechem na twarzy, w otoczeniu bliskich.