Illuminaci, tajne organizacje działające w samym sercu Watykanu, eksperymenty medyczne przeprowadzane na chorych na Alzheimera, przetrzymywanie przez rząd USA obcych, czy czipowanie ludzi to tylko kilka z całej rzeczy teorii spiskowych opisanych w stojących na mojej półce książkach. Wśród nich najlepsza – „Rok 1984” Orwella.
Wkrótce obok nich stanie też „Zero”, czyli thriller mówiący nie tyle o inwigilacji, co wręcz o sterowaniu życiem człowieka dzięki aplikacjom telefonicznym. Potrafią one skłonić nas do podjęcia konkretnych wyborów: czy to do kupna konkretnego produktu, czy to zagłosowania na konkretnego polityka. Doprowadzają też do całkowitej zmiany zachowania i rezygnacji ze swojego dotychczasowego stylu życia. „Zero” to także książka o czasach, w których każdy człowiek ma swój rating, który może zwiększać podejmując określone czynności podsuwane mu przez aplikacje.
Science fiction? Niekoniecznie, bo jak zapewnia sam autor zdecydowana większość opisywanych przez niego cudów techniki już dziś istnieje i sprawnie funkcjonuje. Z wielu innych, takich jak chociażby smartwatche już teraz korzystamy.
Książkę czyta się szybko, miło i przyjemnie. Po lekturze przychodzi czas na zastanowienie się, ile z naszego życia chcemy upubliczniać nie tylko w mediach społecznościowych, ale także korzystając np. z kart lojalnościowych, czy lokalizacji telefonu. Wizja zbudowana przez Elsberga nie jest na szczęście na tyle przerażająca, żeby zdecydować się na rozdanie wrogom elektronicznych gadżetów i zaszyciu się gdzieś w Bieszczadach. Czytajmy bez obawy – ta książka naszego życia nie zmieni. Co nie oznacza, że nie warto po nią sięgnąć.