Co za kraj! Też chcę tam być! Nigdy dotąd nie byłam tak bardzo pod wrażeniem miejsca jak wówczas. gdy przez kilka dni nie oderwałam się od reportaży Marcina Michalskiego i Macieja Wasilewskiego zebranych w „81:1 Opowieści z Wysp Owczych”.
I wcale nie chodzi o liczby.
- 119 miejscowości, 463 km dróg, w 2008 roku urodziły się 664 osoby, a zmarło 377. Zawarto 187 ślubów kościelnych i 71 cywilnych. Rozwiodły się 52 pary – wyliczają autorzy.
Ani o to, co jest, a czego nie ma.
Na wyspach Owczych nie ma twarogu, burdeli, pelargonii, klapek Kubota, pszenicy, lokomotyw, płazów, wiewiórek,meczetów, synagog, sanktuariów, zoo, wieżowców, tabliczek „Uwaga, zły pies”, pijaków pod sklepami, ruchomych schodów, McDonalda, Ikei ...
Raczej o to, że każdy zna każdego.
Poczucie wspólnoty jest tu silniejsze niż w trakcie najbardziej namiętnej rewolucji. To świat, którego nie podpatruje oko BBC, a w którym ukojenia najpewniej zaznaliby Platon, Morus, czy Wells.
Michalski i Wasilewski, zanim kupili bilet na archipelag przez dwa lata gromadzili wszystko, co powstało na ten temat: książki, artykuły prasowe, przewodniki, rozprawy naukowe. Potem tam zamieszkali, poznali niemal wszystkich mieszkańców, a na koniec o nich napisali. Uczucie zachwytu i zdziwienia nie opuściło ich do samego końca. Nic dziwnego. W końcu magazyn „National Geographic” uznał Wyspy Owcze za jeden z najpiękniejszych archipelagów na świecie.