Na początek napiszę o czym na pewno nie jest ta książka: o sąsiedzkich
kontaktach. Nie jest to także książka o tym, że ludzie są różni – bo to byłoby
zbyt proste, ani o tym, że ludziom ciężko się porozumieć, jeśli funkcjonują w
różnych społecznych sferach – bo to truizm.
W książce Pawła Mossakowskiego te oczywiste prawdy są punktem wyjściowym do pokazania historii znacznie głębszej i objawienia prawdy już nie tak oczywistej.
Oto mamy Henryka i Justynę, małżeństwo inteligentów z tzw. klasy średniej, które zrealizowało swoje marzenie i zamieszkało w bliźniaku pod Warszawą. Sielanka kończy w dniu, w którym za ścianę wprowadza się nowa rodzina.
Nowi właściciele połowy domu pochodzą z kompletnie innego świata niż Henryk i Justyna – nie pracują, urządzają huczne imprezy, awanturują się. Zaciszna i spokojna dotąd okolica zaczyna przypominać pijacką melinę, co kompletnie burzy dotychczasowy porządek życia Justyny i Henryka.
Ale, jak napisałam na wstępie, nie o sąsiedzkie spory chodzi w tej książce. Rzecz w tym, że gwałtownie wyrwani ze swojej strefy komfortu małżonkowie, zupełnie nie radzą sobie w tej nowej sytuacji. Mało że nie radzą. Konfrontuje ich ona z ich słabościami, ujawnia skrywane urazy, przemilczane pretensje.
To sytuacja, która uruchamia lawinę dramatycznych i nieprzewidywalnych w skutkach zdarzeń. Wymaga konkretnego działania, a przede wszystkim dużej odwagi cywilnej. I tu jest sedno tej historii. Bo wygodniej odciąć się od problemu, niż stawić mu czoło. Lepiej nie wiedzieć, nie słyszeć, nie narażać się. Ale lawina ruszyła i nic jej już nie zatrzyma. Pytanie, jak z tej trudnej, życiowej próby wyjdą małżonkowie.