Była gwiazdą scen międzywojnia, a do historii przeszły jej brawurowe role w filmach "Pani minister tańczy”, czy "Manewry miłosne”. Piękna, utalentowana i pracowita podbijała serca polskiej i zagranicznej publiczności. Tola Mankiewiczówna zdecydowanie zasłużyła na tę książkę i przypomnienie, jak wyglądały kiedyś prawdziwe kariery wielkich gwiazd.
Tola Mankiewiczówna to postać równie nietuzinkowa i fascynująca. Z doskonałymi warunkami, świetnie wykształcona w kierunku kariery operowej, zrezygnowała z niej na rzecz kabaretu, rewii, filmu. Bawiła publiczność, a ta kochała ją miłością bezwarunkową i bezwzględną. Mankiewiczówna uwodziła swoich widzów, rozkochiwała ich w sobie i konsekwentnie budowała swoją karierę wielkiej gwiazdy. Wiedziała, czego chce i wiedziała, jak to osiągnąć. Gdy teksty do największych przebojów Ordonki pisał Julian Tuwim, nieznana jeszcze wtedy szerokiej publiczności Mankiewiczówna poprosiła o protekcję u znanego poety. I dostała to, czego chciała – piosenkę napisaną specjalnie dla niej.
Filmy, w których miała wystąpić wybierała rozważnie, tak by pasowały do jej scenicznego wizerunku. A kiedy już pojawiała się na szklanym ekranie, była niekwestionowaną gwiazdą; świetnie grała, tańczyła, śpiewała, bawiła i wzruszała publiczność. Miała szczęście również w miłości. Zakochany w niej bez pamięci Tadeusz Rabbe był najwierniejszym admiratorem jej talentu, przyjacielem, partnerem. Otaczał ją miłością i luksusem, godnym prawdziwej gwiazdy.
Ten sielankowy obraz kończy się wraz z wybuchem wojny i rozłąką małżonków. Czasy powojenne nie są już dla Mankiewiczówny tak świetlane jak okres międzywojnia. Wciąż piękna, wszechstronnie utalentowana i z bogatym scenicznym i filmowym doświadczeniem nie doczekała się roli na swoją miarę, a nowa rzeczywistość jakby nie przystawała do jej przedwojennego statusu wielkiej gwiazdy. PRL nie szczędził jej upokorzeń – choćby takich, jak głodowa emerytura, o której podwyższenie wielokrotnie prosiła władze. Tola Mankiewiczówna stała się swego rodzaju ofarą komunizmu, który nie potrafił i nie chciał wykorzystać jej talentu... Rozgoryczona, niedoceniona, zapomniana.
To historia na miarę dobrej książki, a Ryszard Wolański wywiązał się ze swojego zadania znakomicie. Przedstawił portret wybitnej artystki, pięknej, wyjątkowej kobiety. I rzeczywiście pozwolił nam się poczuć "Jak za dawnych lat”.