Czarne
Nowak to przedstawiciel chyba najlepszej szkoły reportażu prasowego – Dużego Formatu Gazety Wyborczej. Nie jest to może mój ulubiony autor, ale wielu rzeczy nie potrafię mu odmówić. Ma wszystko co dobry reporter mieć musi: ciekawość świata, niesztampowe spojrzenie, odwagę do zadawania trudnych pytań, czy umiejętność malowania przejmujących, czasem dramatycznych obrazów. Jest jeszcze język: prosty, do bólu oszczędny, odważny.
Tak Nowak pisze o dwudziestolatkach z Greenpointu, „prostopadłościanach” z poznańskiej siłowni, żonach górników z „Bolesława Śmiałego”. Ci ludzie, bo ludzie są tu najważniejsi, w większości przeciętni, zwykli, prości, tworzą wyrazisty obraz ostatnich dziesięciu lat naszej historii. „Zwykli” umierają z przepracowania, cwani trzaskają auta na ubezpieczenia, naiwne stoją z dziećmi w kolejce po dary.
Bo to tam, na wiejskich przystankach, w zbyt ciasnych kuchniach, długich kolejkach bije serce polskiego narodu.