• Skąd ten Wyspiański?
– „Klątwa” to drugi spektakl Wyspiańskiego. Pierwszy to „Wesele” w Teatrze Polskim” w Bydgoszczy, które zrobiłem 3 lata temu. Ale mam nadzieję, że nie ostatni.
• Dlaczego?
– Mam do niego ogromną słabość, uwielbiam jego dramaty. Dobrze się składa, bo akurat dostałem zaproszenie do Polskiego Teatru Tańca; będę robił „Wesele” z tancerzami.
• Jeszcze kilkanaście lat temu warzywniak w Lublinie prowadziła Dorota Wyspiańska-Zapędowska, wnuczka Wyspiańskiego. Tu także mieszkała razem z Leokadią Wyspiańską, synową Wyspiańskiego. Mamy poetę na wyciągnięcie ręki?
– No właśnie. Wydaje nam się, że Stanisław Wyspiański to jakaś odległa postać z podręczników czy historycznych opracowań. A to człowiek z krwi i kości, z rodziną w Lublinie.
• Kto wpadł na pomysł spektaklu opartego na „Klątwie”?
– To wynikło z licznych spotkań z Dorotą Ignatjew, dyrektor Teatru Osterwy. Kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy z gotowym pomysłem i zobaczyłem publiczność, pomyślałem, że muszę znaleźć nowy temat, który będzie rezonował, prowadził dialog z tą właśnie publicznością. Mam takie przeczucie, że lubelska publiczność docenia tematy poważne, że można podnieść poprzeczkę teatralnej rozmowy wysoko, że szkoda czasu na błahe opowieści i historyjki. Pomyślałem, że temat, który pojawia się w „Klątwie” Wyspiańskiego”, jest być może takim tematem, który wywoła rozmowę, że dziś, we współczesnej Polsce, będziemy mogli o tym gorąco rozmawiać.