"Poplife” – wiele mówi. Autorka jest jednocześnie modelem. Swoim modelem, ponieważ też sama robi sobie zdjęcia.
Zadanie aktorskie
Danuta Kuciak od kilku lat tworzy fotografie oparte na własnym wizerunku. Starannie komponuje tło własnych przedstawień. Otaczają ją współczesne atrybuty dziewczyn, młodych kobiet, gadżety i przedmioty pozornie słodkie, a przecież kiczowate, będące jakimś obrazem czasu.
– Jak to się odbywa? – zastanawia się chwilę – Statyw, aparat, zapis tradycyjny, żadna tam cyfra, oraz samowyzwalacz. Komponuję tło fotografii, mam już z góry przemyślany plan i scenografię. Mam 10 sekund żeby stać się tym, kim założyłam, że się stanę. Powtarzam najwyżej dwa razy. Pierwszy efekt jest zawsze bardziej świeży. Wolę fotografować w domu, bo nie muszę z sobą nosić rekwizytów, chociaż w studio na uczelni jest lepsze światło.
Mówi, że traktuje to, jako zadanie aktorskie. Swoje ciało traktuje jak tworzywo sztuki i czasem musi przekraczać swoją barierę wstydu.
Kim jestem
– Czy osobę na fotografii wciąż traktuje jako siebie, czy też dystansuje się od niej? – Mam taki moment, że się oddzielam – dopowiada artystka.
W instytucie Wydziału Artystycznego wisi plakat z wystawy i autorka jest raczej rozpoznawalna, więc uważa, że musi się oddzielić oraz że nie jest skoncentrowana na myśleniu o swoim ciele.
– Znam jego niedoskonałości. Moje postaci mają być i są takie, jak dziewczyny chodzące po ulicy. Nie chciałam przepuszczać siebie przez photoshop i wyglądać jak panienka z billboardu. Mówi, że nie chciałaby, żeby jej prawdziwy wizerunek był zestawiany z tymi fotografiami.
Pomysł
W sklepie widzi bluzkę z angielskim napisem "Ja tak wyglądam, ty masz pieniądze. Zadzwoń do mnie”, albo "Nie jestem łatwa, ale bardzo sexy”. Dziewczyny to kupują i noszą. Ciało kobiece stało się elementem konsumpcji. – Rzeczywistość kultury masowej wpłynęła na to, że moje prace są takie, a nie inne – tłumaczy. – Nie wiem dokąd zmierza świat. Jeszcze niedawno nosiło się spódnice do połowy łydki. Czy można jeszcze coś odsłonić bardziej i co kogoś może zdziwić, zaszokować? Dziś mężczyźni na ulicy smarują usta pomadką. Ja byłam przekonana, że przedstawione przeze mnie postaci są do końca takimi, jak sobie założyłam – komentują popkulturę, wszechobecną szmirę, bezmyślne naśladowanie reklamowych wizerunków. Tymczasem usłyszałam uwagę, że mimo mojej kreacji one są bardzo kruche. Istotnie, każdy ma jakąś kruchość wewnętrzną. Czy to nie jest szansa, żeby poszukać tu jakiejś prawdy o sobie? Te prace są znakiem zapytania.
– Czy wyśmiewam się z tych dziewczyn? Nie, choć traktuję je z poczuciem humoru i mam nadzieję, że to widać. Nie upieram się przy tym, żeby moje prace były odczytywane dokładnie i zgodnie z moim projektem, z moim zamysłem. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby robiły jakieś wrażenie. Najgorsza dla artysty jest obojętność. Ja wciąż uważałam, że mogę zrobić coś lepiej. Dręczyło mnie to bardzo długo, w końcu przestałam o tym myśleć. Zagłaskanie pochwałami na pewno mi nie grozi, ale też nie możemy sami sobie podcinać skrzydeł.