O dalszej wycince drzew w części Starego Gaju, która ma zostać objęta ochroną, alarmują ekolodzy. – To nieprawda – zapewnia nadleśnictwo, które na dowód zorganizowało w lubelskim lesie „wizję lokalną”
O wycince na terenie położonego w granicach administracyjnych Lublina lasu Stary Gaj pisaliśmy na początku roku. Spotkało się to z oburzeniem wielu mieszkańców miasta, w sprawę zaangażowali się ekolodzy, politycy i samorządowcy. Leśnicy cięcia tłumaczyli „planową gospodarką leśną”. Zapowiedzieli też, ze to nie koniec piłowania, bo w tym roku w planach jest wycięcie drzew na 50 hektarach. To około 11 proc. powierzchni całego lasu.
Nastroje nieco uspokoiły się przed miesiącem, gdy Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych odpowiedziała Towarzystwu dla Natury i Człowieka na uwagi w sprawie Planu Urządzenia Lasu na lata 2021-2030. Według złożonej deklaracji w dwóch fragmentach Starego Gaju (w jego południowo-wschodniej części, w pobliżu administracyjnej granicy Lublina) miano zaniechać wycinek. Miało to związek z planami utworzenia w tym miejscu zespołu przyrodniczo-krajobrazowego.
Jednak w ostatni czwartek na profilu „Lubelski Stary Gaj” w portalu Facebook pojawił się wpis sugerujący, że w tej części lasu wciąż prowadzone cięcia drzew.
- Słychać dźwięk pił, nadal trwają leśne prace gospodarcze (tzw. trzebież późna), nazywane przez leśników pracami pielęgnacyjnymi, zaplanowane w poprzednim planie urządzenia lasu nadleśnictwa na minioną już dekadę. I nie jest to niestety prima aprilis - czytamy.
W piątek rano przedstawiciele Nadleśnictwa Świdnik zaprosili autora wspomnianego wpisu oraz dziennikarzy na wizję lokalną w opisanym fragmencie Starego Gaju. - Jest nieprawdą, że po 1 stycznia prowadziliśmy tu jakiekolwiek cięcia – zapewnia nadleśniczy Adam Kot.
Przyznaje jednak, że nie dotyczy to drzew wycinanych ze względu bezpieczeństwa, bo już na początku tego roku wycięto ponad 50 okazów wzdłuż wyasfaltowanej niedawno drogi graniczącej z lasem. Zrobiono to po prośbach okolicznych mieszkańców, których zdaniem drzewa stanowiły zagrożenie dla przejeżdżających samochodów.
Nadleśniczy zapewnia jednak, że w samym lesie nie są obecnie prowadzone żadne działania. - To, co tutaj widzimy to efekty prac z ubiegłego roku i tylko i wyłącznie uprzątanie pozostałości po nich. To gałęzie, które miejscowa ludność pozyskuje na opał – mówi Adam Kot, wskazując na poukładane wzdłuż leśnej ścieżki kawałki drzew.
Zaznacza, że zbieranie drewna na opał jest uzgodnione z nadleśnictwem i odbywa się za symboliczną opłatą 30 zł za metr sześcienny.
- Wpis był efektem moich ostatnich wizyt w Starym Gaju. Wyraźnie było widać, że prace, które miały zakończyć się w ubiegłym roku, nie wyglądają na zakończone. Wywołało to moje zaniepokojenie, bo ten teren miał być wyłączony z gospodarki leśnej – mówi Radomił Filipek, administrator strony „Lubelski Stary Gaj” na Facebooku i działacz Towarzystwa dla Natury i Człowieka.
Jak dodaje, tłumaczenie nadleśnictwa przyjmuje ze zrozumieniem, choć zaznacza, że także trwające porządkowanie tej części lasu może przynieść negatywny skutek. - Prowadzenie działań w lesie pod tym kątem sprawia, że jego wartość przyrodnicza nie wzrasta, a będzie potrzeba więcej czasu, żeby przywrócić mu pewne cechy naturalności i dzikości. To może być istotne przy obejmowaniu go ochroną – twierdzi Filipek.
Nadleśnictwo Świdnik zapewnia, że w dwóch opisywanych częściach lasu więcej cięć nie będzie. Głównym argumentem jednak nie są plany objęcia tego terenu ochroną.
- Podstawą dla wstrzymania jakichkolwiek prac z tego powodu będzie dopiero ostateczne zatwierdzenie planu. Dla nas w tej chwili podstawą jest to, że te zabiegi zostały wykonane w ubiegłym roku. Najprawdopodobniej więc przez kolejne dziesięć lat nie będzie trzeba ich ponawiać. Ale gdyby miały być planowane, a w którymś momencie zacznie obowiązywać wspomniane prawo, to będzie ono przez nas respektowane – podsumowuje nadleśniczy Kot.