Rozmowa z Davidem Dedkiem, trenerem Pszczółka Startu Lublin
- Trenerze we wtorek zyskaliście nowego sponsora tytularnego. To na pewno bardzo dobre wieści dla klubu...
– Zdecydowanie tak. Cieszymy się, że otrzymamy takie wsparcie. To bardzo mocno pomoże nam w funkcjonowaniu zespołu i w ogóle całego klubu. To ogromna pomoc dla nas. Zrobimy teraz wszystko, żeby nie zawieść oczekiwań i żeby udowodnić, że to wsparcie nie poszło na marne.
- Czy ten zastrzyk gotówki zmieni wasze plany odnośnie transferów?
– Na pewno wprowadzi pewne zmiany jeżeli chodzi o plany długofalowe i właśnie kwestię ewentualnych wzmocnień. Przed pierwszym meczem nie ma jednak większego znaczenia, poza tym, że to dla wszystkich ludzi związanych z klubem bardzo pozytywne wieści. My już po ostatnim meczu we Włocławku koncentrowaliśmy się jednak na kolejnym przeciwniku, czyli pierwszym meczu ligowym ze Spójnią. Mamy przed sobą rozpoczęcie sezonu i zdajemy sobie sprawę z wagi tego spotkania. Będziemy chcieli narzucić rywalowi nasze tempo gry i nasz styl. Wiadomo jednak, że te pierwsze kolejki to będzie taki totolotek. Przygotowania zespołów wyglądały trochę inaczej niż zwykle. Dlatego uważam, że pierwszy miesiąc rozgrywek może wyglądać bardziej przedsezonowo. Dopiero po jakimś czasie zespoły złapią swoją tożsamość i będą prezentowały to, co tak naprawdę chcą prezentować na parkiecie.
- Pojawiają się różne plotki odnośnie zawodników, którzy mogą trafić do Lublina, jak: AJ Slaughter, czy Szymon Szewczyk. Cały czas macie też jedno wolne miejsce dla szóstego obcokrajowca. Czy jeszcze je wykorzystacie?
– Jeżeli chodzi o konkretne transfery, to nie chcę gdybać, wolę się skupić na tych zawodnikach, których obecnie mamy w zespole. Od samego początku zakładaliśmy jednak, że będziemy mieli sześciu graczy zagranicznych. Do tej pory zapełniliśmy pięć miejsc, ale to był celowy zabieg. Ostatnie miejsce dla takiego koszykarza zostawiliśmy sobie jako pole manewru. Jak rozpoczniemy ligę i zobaczymy, jak nam idzie, wtedy będziemy mogli zdecydować, na jaką pozycję przydałoby się nam jeszcze wsparcie. Wtedy pomyślimy o kolejnym transferze.
- Jeżeli chodzi o AJ Slaughtera to mówi się, że z powodu kłopotów zdrowotnych mógłby dołączyć do Startu lub do innej drużyny dopiero w październiku...
– Szczerze mówiąc nie mogę wypowiadać się na temat jego zdrowia. Nie jestem do tego uprawniony, a do tego po prostu się na tym nie znam. Mamy jedynie taką informację, że na pewno przed październikiem nie będzie gotowy do gry.
- Waszym pierwszym rywalem już w czwartek będzie Spójnia Stargard. W poprzednim sezonie akurat z tym zespołem zdążyliście zagrać oba spotkania. Czego spodziewacie się po inauguracji?
– Spójnia to teraz zupełnie inna drużyna. Wiemy jednak patrząc po nazwiskach, jakie mają w kadrze, że będą grali bardzo agresywnie. Wszyscy doskonale zdają sobie także sprawę, że trener rywala Jacek Winnicki preferuje agresywną obronę. I pod tym względem przygotowujemy się na ten mecz.
- Spodziewa się pan, że po tym, jak zdobyliście wicemistrzostwo Polski rywale będą inaczej podchodzili do meczów z wami?
– Na pewno to jest coś, co trzeba brać pod uwagę. Myślę, że mogli do tej pory troszeczkę nas lekceważyć. Od jakiegoś czasu widzimy jednak, że to się zmienia. Myślę, że teraz przeciwnicy biorą nas coraz bardziej na poważnie, bo wiedzą, że stać nas na wiele.
- W październiku rozpoczniecie też rywalizację w Koszykarskiej Lidze Mistrzów. Na pewno czeka was bardzo poważne wyzwanie, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i sportowym...
– Ta sytuacja i mecze dwa razy w tygodniu, to dla nas duża nowość. Pod tym względem dobieraliśmy jednak zawodników. Chcieliśmy pozyskać przede wszystkim takich graczy, którzy mieli już okazję występować w europejskich pucharach i którzy mają to doświadczenie. Wiadomo, że będziemy musieli funkcjonować jako drużyna zupełnie inaczej. Mamy jednak nadzieję, że będziemy w stanie pogodzić mecze w Energa Basket Lidze i spotkania w Lidze Mistrzów. I to tak, żeby z powodzeniem rywalizować na dwóch frontach.