Po derbach z Wisłą Puławy do Lublina wrócił optymizm, że z Motorem jednak nie jest tak najgorzej. Niestety, mimo naprawdę dobrej pierwszej połowy piłkarze Marka Saganowskiego zgubili kolejne punkty. W sobotę zremisowali u siebie z niżej notowanym Zniczem Pruszków 1:1. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Mariusz Misiura (Znicz Pruszków)
– Po pierwszym meczu, przegranym u siebie 1:4 powiedziałem trenerowi Markowi Saganowskiemu, że będziemy trudniejszym rywalem w rewanżu. Przyjechaliśmy do Lublina wygrać i graliśmy ofensywnym ustawieniem. Zespół Motoru miał jednak dużo więcej z gry i stwarzał sytuacje. Tak naprawdę mieliśmy dużo szczęścia, że nie zamknęli meczu na 2:0. W momencie, kiedy nie mogli strzelić drugiej bramki my mieliśmy swoje szanse, żeby wrócić do meczu. Udało się trafić na 1:1, a później ta 90 minuta i świetna sytuacja Szymona Kalinca, który mógł wygrać nam mecz i wrócilibyśmy z trzema punktami. Szanujemy jednak remis, bo przygotowując się do spotkania z Motorem miałem duży ból głowy. Świetnie rywal gra w ofensywie, mają też fajny pomysł na grę. Dlatego życzę trenerowi i temu środowisku spokojnej pacy i awansu do I ligi.
Marek Saganowski (Motor Lublin)
– Nie jesteśmy zadowoleni znowu z tego remisu. Przede wszystkim w pierwszej połowie kontrola była po naszej stronie, a do tego dużo niewykorzystanych sytuacji. Już nie wiem, z czego to się bierze, nie mam pojęcia. Do przerwy powinno być już 3:0 lub 4:0 i do widzenia. Wiedzieliśmy, że druga część będzie troszeczkę inaczej wyglądała, ale też było kilka okazji, które mogliśmy wykorzystać. Bramka dla rywali to sytuacja trzy na jeden w polu karnym i trochę szczęścia po stronie Znicza. Później wiadomo, otworzyliśmy się bardziej i w końcówce mogliśmy nawet ten mecz przegrać. Sytuacja nadal nie jest za wesoła, jeżeli chodzi o nasze aspekty ofensywne.