Błyskawiczne wyczerpanie pieniędzy w programie Mieszkanie dla Młodych, stabilizacja cen i rekordy liczby mieszkań oddanych do użytkowania przez deweloperów – to najważniejsze przewidywania dotyczące rynku mieszkaniowego w 2017 roku.
Eksperci oceniają, że nowy rok nie powinien przynieść większych zmian dla osób kupujących mieszkania.
– O ile nie wydarzy się coś zupełnie nieoczekiwanego jak rozpad Unii Europejskiej lub wybuch wojny, powinniśmy obserwować sytuację podobną jak w zakończonym niedawno 2016 – prognozuje Marcin Krasoń, analityk Home Broker.
MdM na fali
Pierwsze dni 2017 roku stoją pod znakiem kredytów z dopłatami w ramach programu Mieszkanie dla Młodych. Drugiego stycznia odblokowano drugą połowę środków dostępnych na ten rok i wszystko wskazuje na to, że skończą się one błyskawicznie. W kilku największych miastach maksymalna możliwa do uzyskania kwota przekracza 100 tys. zł, jest to gra warta świeczki.
– Najpóźniej na początku lutego po pieniądzach na 2017 r. nie powinno być już śladu, a kupujący do dyspozycji będą mieli tylko pieniądze na 2018 r. – ocenia Krasoń. – A tak naprawdę ledwie połowę z nich, bo zgodnie z zasadami programu, przed 1 stycznia danego roku wykorzystać można jedynie 50 proc. pieniędzy.
Za rok czeka nas „powtórka z rozrywki”. Klienci będą czekali na początek stycznia, gdy aktywowana zostanie druga połowa środków na 2018 r., a kiedy tylko to nastąpi, w bankach współpracujących z BGK ustawią się kolejki i pieniądze rozejdą się w kilka tygodni.
Ceny stabilne
– Wielce prawdopodobne jest, że na początku roku pojawi się obniżka średnich cen transakcyjnych spowodowana efektem statystycznym – ocenia Krasoń. – Skończy się on wraz z wyczerpaniem pieniędzy w MdM, a to powinno nastąpić bardzo szybko. Potem ceny ustabilizują się i sytuacja będzie wyglądać podobnie jak w 2016 r.
W poszczególnych miastach będzie zapewne dochodzić do wahań cen, ale jeśli przyjrzymy się im w dłuższym terminie i z szerszej perspektywy, to najprawdopodobniej zmiany nie przekroczą kilku procent.
Więcej gotowych mieszkań
Obserwując statystyki Głównego Urzędu Statystycznego o aktywności deweloperów można oczekiwać, że w najbliższym roku dalej rosnąć będzie liczba mieszkań oddawanych do użytkowania. Zwiastuje to duża liczba rozpoczynanych budów w ostatnich dwóch latach. 2016 był rokiem rekordów. Należy się spodziewać, że firmy będą chciały utrzymać dobry trend.
– Działalność firm budujących mieszkania nadal koncentrować będzie się w największych miastach, gdyż tam jest największy popyt – prognozuje Krasoń. – W mniejszych miejscowościach przeważa budownictwo indywidualne, gdyż działki są dużo tańsze i wiele osób woli wybudować dom niż kupić mieszkanie w bloku.
Niezmiennie największym zainteresowaniem cieszą się mieszkania w tak zwanym segmencie popularnym. Kupujący szukają lokali funkcjonalnych, o relatywnie niewielkiej powierzchni, np. dwupokojowych na 40-50 mkw. lub trzypokojowych o powierzchni 50-60 mkw.
Więcej wkładu własnego
Podwyższenie obowiązkowego wkładu własnego do 20 proc. nie powinno wiele zmienić na rynku, gdyż tylko 10 proc. jest wymagane bezwzględnie, a część banków i tak już dziś ma ostrożniejszą politykę. Te banki, które nadal będą udzielać kredytów z wkładem mniejszym niż 20 proc. będą po prostu do nich sprzedawały ubezpieczenia.
– W połączeniu z rosnącą ostrożnością banków przy udzielaniu kredytów może dojść do kilkuprocentowego spadku sprzedaży kredytów mieszkaniowych, który jednak na rynku zostanie zrekompensowany przez wciąż rosnący udział klientów gotówkowych – ocenia Krasoń. – Rewolucji na rynku nie uczyni też program Mieszkanie Plus.
To projekt długofalowy i na jego efekty będziemy musieli czekać latami. Poza tym najbliższych 12 miesięcy to będzie dopiero początek jego działania. Póki co BGK Nieruchomości podpisuje pierwsze umowy na budowę mieszkań, zgodnie z zapowiedziami w ciągu roku-dwóch pojawić mają się pierwsi lokatorzy.
Mimo że niewiele wskazuje na to, by w 2017 r. miało dojść do negatywnych zmian na rynku, to firmy działające w branży powinny zachować ostrożność w swojej aktywności.
– Wiele zmienić może wzrost stóp procentowych i choć spodziewamy się go dopiero w 2018 r. lub pod koniec 2017 r., to należy brać ten scenariusz pod uwagę – ostrzega Krasoń.
Wyższe stopy doprowadzą jednocześnie do podniesienia kosztów kredytów hipotecznych i wzrostu oprocentowania bankowych lokat oraz obligacji skarbowych. To zmniejszy zainteresowanie inwestorów rynkiem mieszkaniowym.