Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdził wzory umów stosowanych przez banki przy udzielaniu kredytów hipotecznych.
- Dotyczą m.in. wysokości opłat - mówi Paweł Majtkowski, analityk firmy Niezależny Doradca Finansowy Expander. - W umowach i regulaminach banki podają tylko najniższe stawki za inspekcję na budowie czy przewalutowanie kredytu.
Maksymalne opłaty za te czynności pozostają dla kredytobiorcy tajemnicą. Dowiaduje się o nich dopiero wtedy, gdy musi je zapłacić.
U nas bez prowizji. Ale za to...
Niektóre banki nadużywają swojej pozycji, reklamując np. kredyt hipoteczny jako udzielany bez prowizji. Ale wtedy, zamiast prowizji, klient musi wykupić ubezpieczenie na życie lub od bezrobocia, którego koszt jest porównywalny z prowizją.
Tak robi np. mBank. Koszt i prowizji, i ubezpieczenia na życie jest w nim taki sam: wynosi 1,5 proc. kwoty kredytu.
Niskie oprocentowanie - nie dla każdego
Banki często reklamują też niskie oprocentowanie kredytu. Aby je uzyskać, klient musi jednak korzystać dodatkowo z innych ich produktów. Np. w Lukas Banku można dostać bardzo niską marżę, rzędu 0,5 proc., dla kredytu w złotych (przeciętny poziom to 1 proc.).
Klient musi jednać mieć w nim np. lokaty, karty kredytowe, konta i korzystać z nich przez co najmniej 5 lat. W dodatku na lokacie musi mieć minimum 2,5 tys. zł.
Liczą, jak im pasuje
- Zwracamy też uwagę na inne, niekorzystne dla klientów haczyki w umowach kredytowych. To np. dodatkowy koszt w postaci różnicy pomiędzy kursem kupna i sprzedaży waluty, tzw. spread - ostrzega Majtkowski. - Stosują go wszystkie banki.
Przy wypłacie kredytu, przeliczając obcą walutę na złote, banki stosują kurs niższy (skupu), a przy spłacie rat wyższy (sprzedaży). Jeden z najwyższych spreadów na rynku ma Dom Bank. Wynosi on ponad 15 gr, co podnosi miesięczną ratę kredytu na kwotę 400 tys. zł zaciągniętego na 30 lat o ponad 140 zł.
Klient śpi, a odsetki mu rosną...
Zdarza się też bankom zapisywać w umowach, że mogą zmieniać oprocentowanie kredytu bez powiadomienia o tym i zgody klienta.