– Myślę, że postawiliśmy się bardzo mocno wrocławianom i odniosłem wrażenie, że spotkały się dwie drużyny zasługujące na ten finał. Stoczyliśmy na tyle wyrównaną walkę, na ile było to możliwe – ROZMOWA z Jarosławem Hampelem, żużlowcem Motoru Lublin
- W Lublinie kibice czekali aż 30 lat na medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Czy z tego powodu to srebro smakuje inaczej?
– To jest świetny wynik dla mojej drużyny. Zdaję sobie sprawę, że to jest 30 lat czekania na taki sukces. Biorąc to pod uwagę, wiem, jak ważny jest to medal dla tego zespołu, w kontekście też tego, jak trudna była walka o niego. Wiem, doskonale, że zostanie to pewnie zapisane w historii, bo jest to faktycznie wielka sprawa.
- Cieszy pana powrót na podium po krótkiej przerwie?
– Oczywiście, że tak. Najbardziej bym się jednak cieszył, gdyby to był złoty medal. Ale zdobyliśmy srebro, a to również cieszy, bo nie było łatwo. Jechaliśmy w niepełnym składzie, zabrakło naszego kapitana (Grigorija Łaguty – dop. red.), zawodnika, który jest liderem i przywozi dużo punktów. Juniorzy nie jechali w pełni sił, bo byli poturbowani po wcześniejszych upadkach. Trzeba to brać pod uwagę i w tym kontekście uważam to za ogromny sukces.
- Po rundzie zasadniczej zajęliście wysokie, drugie miejsce w tabeli. To był dla was taki zastrzyk pewności siebie przed play-offami?
– Uważam, że tak. Myślę, że zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteśmy mocną i zgraną drużyną. To na pewno nas dodatkowo zmobilizowało.
- Eksperci twierdzą, że finałowy dwumecz z Betard Spartą Wrocław był najbardziej widowiskowym zwieńczeniem sezonu od lat. Było czuć, że bierze się udział w takim widowisku?
– Tak, bo charakter spotkań finałowych jest wyjątkowy. Czuć tę atmosferę walki o medale, gdzie każdy chce pojechać jak najlepiej i wszyscy dają z siebie maksimum.
- Pomagało panu doświadczenie z jazdy w takich meczach?
– Tak, znałem rangę tej rywalizacji. Miałem już okazję wystartować w kilku finałach i zdobyć kilka medali. Niemniej jednak każde rozgrywki są czymś innym. Nie brakowało stresu związanego z tym startem. Okazuje się, że jeździ się te kilkanaście lat, ale adrenalina i stres pojawiają się za każdym razem w takich zawodach. Dobrze to czułem, ale to jest wyłącznie dowód na to, jak bardzo nam zależało, żeby powalczyć o pełną pulę, czyli złoty medal.
I walczyliśmy do samego końca. Myślę, że postawiliśmy się bardzo mocno wrocławianom i odniosłem wrażenie, że spotkały się dwie drużyny zasługujące na ten finał. Stoczyliśmy na tyle wyrównaną walkę, na ile było to możliwe. Co jest nie bez znaczenia, bo pokazało to mnóstwo ciekawych wyścigów. Z tego co wiem, to opinie na temat tej rywalizacji są pozytywne. Wszystko rozstrzygnęło się w duchu sportowej walki.
- W ubiegłym sezonie był temat tego, że nie wychodziły panu spotkania wyjazdowe. Tym razem udało się odrobić pracę domową?
– Jeszcze mam sporo do zrobienia i do udowodnienia. Nie tak wyobrażałem sobie ten sezon. Myślałem, że będzie w moim wykonaniu jeszcze lepszy. Niestety, tak się nie stało. Trochę było zawirowań sprzętowych, trochę niedoskonała forma. Trzeba potrafić przyznać się do tego, że nie było się w najwyższej formie. Pracy będzie co nie miara, z czego sobie zdaję sprawę. Biorę to sobie za wyzwanie i myślę, że będę mógł ambitnie podejść do przygotowań przed przyszłym sezonem. Nie mogę być z tego sezonu w pełni zadowolony, bo chciałem więcej.
- Szybko dogadał się pan z Motorem Lublin w sprawie nowego kontraktu?
– Uważam, że szybko.
- Miał pan propozycje z innych klubów?
– Tak. Te różne propozycje finansowe oczywiście bierze się pod uwagę. One się pojawiają na podobnym poziomie. To był temat, który musieliśmy sobie poukładać. Bardzo ważną rzeczą w tym wszystkim było to, że przebiegło to sprawnie i w pełnym zrozumieniu. Rozmowy były konkretne i atmosfera towarzysząca temu wszystkiemu była równie dobra i sprzyjająca, tak jak atmosfera, którą mamy w Motorze. Jestem tutaj już drugi rok i poznałem całe środowisko związane z klubem. Mam na myśli prezesów, ludzi, którzy na co dzień pracują w tym klubie. Myślę, że mamy bardzo dobre relacje, które sprzyjają tworzeniu tego wyniku. W tym kontekście mogę wypowiadać się tylko w samych superlatywach, bo taka jest rzeczywistość. To mnie też niezmiernie cieszy, czuję się dobrze w zespole z kolegami, z którymi się dobrze znam. To jest też czynnik, który należy brać po uwagę. Ja tak zrobiłem i doszedłem do wniosku, że jestem w dobrym miejscu, w dobrym klubie. Mamy swoje ambicje, mamy o co walczyć, jest też nakreślony plan. To mi odpowiada. Niczego nie chciałem zmieniać.
- Plusem dla pana może być również to, że będzie pan jeździł razem ze znajomymi twarzami, bo większość żużlowców zostaje w Lublinie na kolejny sezon.
– Jasne, dobrze, że prawdopodobnie nie będzie wielu zmian. Aczkolwiek ten sezon transferowy dopiero się zacznie. Zanosi się, że dużych zmian nie będzie, a to zawsze sprzyja temu, żeby myśleć perspektywicznie. To jest też kolejny ważny element takiego spokoju w naszych przygotowaniach, w wytyczaniu naszych celów.