Za niespełna dwa tygodnie w szkołach rozpocznie się protest nauczycieli. Tym razem będzie to strajk włoski, czyli zero wycieczek, zero kół zainteresowań i innych zajęć, za które nie dostają pieniędzy.
O tym, że zarabiają zbyt mało, nauczyciele mówią od lat. O podwyżki walczyli już wywieszając flagi związkowe na szkołach, manifestując na ulicach i rezygnując z prowadzenia zajęć. Ta forma protestu zawieszona została tuż przed ubiegłorocznymi maturami. Teraz zmienia się forma walki o godziwe wynagrodzenie. Już 15 października, dwa dni po wyborach parlamentarnych, w szkołach rozpocznie się strajk włoski.
– Tę formę protestu wybrało ponad 50 proc. nauczycieli i pracowników niepedagogicznych biorących udział w przeprowadzonej na początku roku szkolnego ankiecie. Wzięło w niej ponad 220 tys. osób – mówi Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Nauczyciele chcą powiązania swoich zarobków ze średnią krajową – dziś przeciętne wynagrodzenie w gospodarce to 4950 zł brutto. Tyle zarabiać mieliby nauczyciele dyplomowani (teraz mają 3817 zł brutto).
Na pozostałych stopniach awansu zawodowego wypłata miałaby być obliczana procentowo od średniego wynagrodzenia. Dopóki postulaty płacowe nie zostaną spełnione, trwać będzie bezterminowy strajk włoski.
– Każdy nauczyciel podejmie przy tym indywidualną decyzję o włączeniu się do strajku. Ci, którzy przyłączą się do protestu będą prowadzili pracę w takim wymiarze, do jakiego obliguje ich prawo – tłumaczy Broniarz. – Nie będzie żadnych zadań dodatkowych.
Nauczyciele z Lublina, których poprosiliśmy o komentarz zapowiadają, że włączą się do protestu.
– Każdy sposób walki o godną płacę jest potrzebny. Pytanie, czy taka forma będzie skuteczna. Czy rząd zwróci na nas uwagę? – zastanawia się nauczyciel geografii. – Mam nadzieję, że rodzice uczniów wesprą nas w tej walce. Oni najlepiej wiedzą, ile czasu spędzamy z ich dziećmi dodatkowo, czy to na wycieczkach, czy na zajęciach wyrównujących lub rozszerzających wiedzę.
– Przyłączę się do protestu, ale obawiam się, że ta forma jest zbyt subtelna – uważa anglista z jednego z najbardziej prestiżowych ogólniaków. – Lepsze byłoby całkowite powstrzymanie się od pracy, ale za tym opowiedziało się jednak tylko 22 proc. ankietowanych.
Broniarz dodaje, że nauczyciele nie chcą i nie będą już wykonywać zadań, za które nie dostają wynagrodzenia. Na liście znajduje się m.in. prowadzenie kół zainteresowań, sobotnio-niedzielnych konkursów, zajęć pozalekcyjnych, inwentaryzacji w bibliotekach, sprzedaży podręczników. Nie będą też jeździć na wycieczki, czy zielone szkoły.
Z ankiety przeprowadzonej w szkołach wynika, że jakość polskiej polityki edukacyjnej nauczyciele oceniają na „trójkę”. W pierwszej kolejności chcą zlikwidowania przeładowanych programów nauczania i nadmiernej biurokracji. To także ich postulaty strajkowe.