Moja babcia była nauczycielką w małym miasteczku na Lubelszczyźnie. Wtedy to był ktoś! Ludzie ją szanowali. Była jedną z najważniejszych osób w tej miejscowości. Poszłam w jej ślady. Jestem nikim – mówi gorzko nauczycielka matematyki z podstawówki na lubelskim Czechowie
Nauczyciele coraz bardziej nie lubią swojej pracy. A właściwie nie tyle pracy, ile jej warunków. - Gdybym blisko trzydzieści lat temu wiedziała, jak będzie wyglądało moje życie, nie pokusiłabym się na wybranie zawodu nauczyciela. Wtedy mówiło się, w charakterze groźby: „Obyś cudze dzieci uczył!”, ale na studiach przyjmowałyśmy to ze śmiechem. Kiedy dziś słyszę takie sformułowanie, nawet się nie uśmiecham - mówi nauczyciel z najwyższym stopniem awansu zawodowego z Zamościa.
Myśląc o tym, jak wygląda praca nauczyciela mamy jasno wyrobione zdanie: to najlepsza fucha pod słońcem! Praca po 18 godzin tygodniowo. Kawa i pogaduchy w pokoju nauczycielskim podczas tzw. okienek. Ferie, wakacje, dodatkowe dni wolne od zajęć. Zarobki ok. 5 tys. zł. oraz prezenty i kwiaty na zakończenie roku szkolnego i dzień nauczyciela.
- Pani w to wierzy? - pyta fizyk, tzw. nauczyciel wędrujący, czyli pracujący po kilka godzin w różnych szkołach. - Cały problem z tym naszym strajkiem i walką o lepsze warunki pracy polega na tym, że ludzie tak właśnie idealizują naszą pracę. Ale to wszystko mity. Nauczanie to orka na ugorze.
Mit nr 1
W ostatnim czasie nic tak nie zbulwersowało nauczycieli, jak wypowiedź premiera Mateusza Morawieckiego dotycząca ich pracy. - Nauczyciel ma troszeczkę więcej czasu wolnego w porównaniu do innych osób pracujących, ale nauczyciel chce więcej zarabiać - powiedział premier w wywiadzie pod koniec stycznia.
W internecie ruszyła lawina negatywnych komentarzy.
- Czy on wie co mówi? Nie może nie wiedzieć. Przecież są badania. To próba nastawiania rodziców przeciwko nam - irytował się anglista przesyłając wyniki badań wykonanych sześć lat temu przez Instytut Badań Edukacyjnych, który sprawdzał, ile czasu nauczyciel spędza w pracy. Wyszło 47 godzin tygodniowo. Oprócz czasu spędzonego przed tablicą (18 godzin) było jeszcze ponad 50 innych zadań: rady pedagogiczne, opiniowanie programów, praca w zespołach przedmiotowych i wychowawczych, obserwacje i pomiary pedagogiczne i wiele, wiele innych.
- Pracuję znacznie więcej niż żona zatrudniona w jednym z urzędów, która o 15.30 bierze torebkę i wychodzi z pracy. Ja przychodzę do domu i zaczynam sprawdzanie kartkówek, wypracowań, projektów. Niektórzy piszą je kilkukrotnie, bo przecież nie odmówisz dziecku poprawienia złej oceny. Każdego ucznia trzeba przy tym ocenić inaczej, bo mają różne dysleksje, czy dysortografie. Swoją drogą polecam obejrzeć kartkówki i spróbować je rozczytać. W wielu wypadkach nauczyciel musi być też deszyfrantem, co znacznie przedłuża pracę – wylicza anglista - Człowiek stara się, żeby coś do tych głów dotarło i zostało dłużej niż 45 minut, dlatego robię ciekawe pomoce dydaktyczne, szukam podpowiedzi w internecie. Przygotowuję zajęcia pozalekcyjne. No i jeszcze papierologia, która mi towarzyszy od rana do nocy. Bo nasza praca to gigantyczna biurokracja.
Co kilka tygodni do pracy popołudniami doliczyć trzeba spotkania z rodzicami grupowe i indywidualne, dyżury na dyskotekach, przygotowywanie uczniów do olimpiad, wycieczki klasowe...
- Ludzie widzą, że czasami o 13.20 wychodzę ze szkoły. Myślą, że mam już wolne i mi zazdroszczą. A ja wracam do domu, nastawiam obiad i siadam do pracy - mówi matematyczka z prestiżowego lubelskiego ogólniaka. - Czasami płakać mi się chce, bo nie mam czasu na własne zainteresowania i na własną rodzinę. Kiedy czytam, że dzieci w podstawówkach mają za dużo prac domowych to się śmieję, bo takie teksty można napisać także o nauczycielach. Nie pamiętam już kiedy byłam w kinie lub miałam siłę na spacer.
O wyliczenie, ile czasu poświęca na pracę pokusiła się nauczycielka z Poznania prowadząca blog „Babka od histry”. Wyliczyła, że w tygodniu, w którym się dyscyplinowała poświęciła na to 46 godzin. W kolejnym już 51 godzin. Do tego doliczyć także trzeba doskonalenie zawodowe, kursy...
Mit nr 2
Pracując na etacie mamy 26 dni wolnego rocznie, a nauczyciel? Dwa tygodnie ferii, dwa miesiące wakacji, dłuuuuga majówka, wolne po Bożym Ciele, więcej wolnego między świętami, a Nowym Rokiem, jakieś dni w środku roku...
- To fikcja - mówi podniesionym głosem polonistka z Chełma. - Dni wolne poświęcam na zaległości biurokratyczne. Początek wakacji także. Oprócz tego trwa przecież wtedy jeszcze rekrutacja, a potem rozpatrujemy odwołania. Potem faktycznie, od połowy lipca mam wakacje, by w połowie sierpnia wrócić do szkoły. To potrzebne, bo są nowe podręczniki, to nowa podstawa i trzeba przygotować plan nauczania na cały rok. Stworzyć trzeba też plan lekcji w szkole dla wszystkich klas. Są Rady Pedagogiczne.
- Zgodnie z prawem, o czym wie niewiele osób, urlop nauczyciela to cztery tygodnie nieprzerwanego wypoczynku - wylicza informatyk z Puław. - Wtedy dyrektor nie może nas zobowiązać do udziału w żadnych pracach. Może to natomiast zrobić w czasie trwania ferii szkolnych, przy czym te prace nie mogą zająć więcej niż 7 dni.
- Chętnie zamieniłabym te wszystkie „przywileje” związane z dniami teoretycznie wolnymi, na normalny 40-godzinny tydzień pracy - mówi historyk z lubelskiego liceum. - Marzy mi się taka praca, żeby przyjść, zrobić co jest do zrobienia, wyjść i już dłużej o pracy nie myśleć.
Mit nr 3
Uśmiechy zadowolonych uczniów, kwiaty, prezenty. - Na koniec roku większość dzieci przynosi po kwiatku, albo po czekoladzie. Niektóre nie przynoszą. Nie ma problemu, bo nie dla podziękowań pracuję. Powinnam brać normalną wypłatę i tyle. Przecież i w innych zawodach takie „dowody wdzięczności” nie są już dobrze widziane - mówi pani Karolina, nauczycielka nauczania początkowego.
- Nie przesadzajmy z tymi uśmiechami. Lubią cię dobrzy uczniowie, którym stawiasz dobre oceny. Inni cię nie lubią. Niektórzy wręcz nienawidzą. Rzadko zdarza się, że ktoś coś ci powie prosto w oczy, ale przecież wiesz. A ty widujesz ich codziennie. Starasz się być miły i do nich dotrzeć, bo jak ciebie nie lubią to nie lubią przedmiotu i się nie uczą. A to trudne bo głównie nie lubią ciebie, bo nie lubią przedmiotu, albo nie chcą się uczyć. Gdybyś odpłacał im antypatią nie byłbyś dobrym nauczycielem i musiałbyś odejść z zawodu. Dlatego ciągle się starasz, ale dla niektórych osób zwłaszcza tych słabszych psychicznie praca w takich warunkach to duży emocjonalny problem - przyznaje nauczyciel przedmiotu zawodowego z cieszącego się największą renomą w Lublinie technikum. Pokazuje obrazek, na którym mężczyzna puka w zamknięte drzwi.
„Nie wyjdę! Nie pójdę do szkoły! – słychać zza nich. - Musisz, jesteś nauczycielem!”
- Tego nie wymyślił ktoś spoza zawodu - uważa nasz rozmówca. - Tak jest naprawdę. Wrzesień dla większości z nas to emocjonalny dołek, ale uśmiechy na twarz i do boju! W końcu sami sobie tę pracę wybraliśmy.
Mit nr 4
Ministerstwo informuje, ile zarabia nauczyciel. W ubiegłym roku stażysta otrzymywać miał 2900 zł, nauczyciel kontraktowy 3219 zł, nauczyciel mianowany 4176 zł, a nauczyciel dyplomowany 5336 zł.
- To kłamstwo! Zarabiamy grosze - podkreślają nauczyciele z Lubelszczyny, którzy zalali nas paskami swoich wypłat. Pokazują w nich, ile tak naprawdę zarabiają:
• Nauczyciel kontraktowy. Szkoła Podstawowa w Lubartowie. Staż 6 lat pracy. Wpływ na konto w styczniu: 1888, 17 zł
• Nauczyciel kontraktowy w oddziale zerowym w szkole podstawowej w Lublinie. 3 lata pracy, 2 kierunki studiów. Zarobki: 1700 zł netto + 145 dodatek za wychowawstwo.
• Nauczyciel kontraktowy z Lublina z 0.9 etatu. 7 lat pracy Wypłata: 1568 zł.
• Nauczyciel kontarktowy. Szkoła Podstawowa z Lublina. Wypłata: 1809 zł.
• Nauczyciel kontraktowy przedmiotów zawodowych z powiatu łęczyńskiego. 11 lat pracy. Najwyższy dodatek motywacyjny w szkole (49 zł brutto). Wypłata 2066 zł.
• Nauczyciel mianowany w szkole podstawowej w Lublinie. 29 lat pracy. Wynagrodzenie: 2594,90 zł
• Nauczyciel dyplomowany z ukończonymi trzema studiami podyplomowymi. Technikum w Lublinie. Staż pracy 15 lat. Zarobki: 2600 zł (z dodatkami za wychowawstwo)
• Nauczyciel dyplomowany w szkole podstawowej, w jednym z miast powiatowych Lubelszczyzny. 32 lata pracy. Najwyższy w szkole dodatek motywacyjny (200 zł brutto). Ostatnia wypłata: 3285,16 zł
• Nauczyciel dyplomowanym z Krasnegostawu. 30 lat stażu. Wypłata: 2800 zł
- Chcemy tysiąc złotych podwyżki nie liczonej od kwoty, jaką zarabialiśmy kiedyś, ale od tego, co dostaniemy dzisiaj. A najbardziej boli zakłamanie, gdy słyszymy, że tyle właśnie otrzymamy, a z naszych obliczeń wynika, że to będzie niespełna dwieście złotych. Zresztą dlaczego mamy dostać mniej niż np. policjanci, którzy wywalczyli sobie ponad tysiąc złotych podwyżki. Czy jesteśmy od nich gorsi? - pyta polonistka z Lublina.
- Powoli przestaje mnie to interesować. Mam osiągnięcia, olimpijczyków, doskonałe wyniki w konkursach i egzaminach. Przystąpię do strajku. Jak to nic nie da, chyba poważnie zastanowię się nad wyjazdem z Polski - przyznaje nauczycielka matematyki z podstawówki na lubelskim Czechowie. - Za te pieniądze nie da się tu utrzymać rodziny i godnie żyć. Zresztą nie ma już prestiżu zawodu. Pewnie wyjadę, zwłaszcza, że mój mąż też jest nauczycielem.
4 marca zapadnie decyzja o tym, czy i kiedy rozpocznie się strajk nauczycieli, którzy domagają się tysiączłotowych podwyżek. Na początku lutego zakończył się pierwszy etap przygotowania do strajku: dyrektorzy 23 tys. szkół, przedszkoli i innych placówek oświatowych w całej Polsce, w tym 121 w Lublinie, otrzymali żądania podwyżek dla nauczycieli i pracowników niepedagogicznych. We wszystkich placówkach podpisano już protokoły rozbieżności. Teraz przed nauczycielami rokowania i mediacje, a po nich referenda strajkowe które zostaną zorganizowane w każdej ze szkół. Strajk odbędzie się w tych z nich, w których za takim rozwiązaniem opowie się co najmniej 51 proc. pracowników. Referenda mają się zakończyć do 4 marca. - Wtedy będzie pełna gotowość strajkowa - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Uważam, że strajk powinien rozpocząć się jak najszybciej. Pod uwagę brana jest data 15 kwietnia, ale patrząc na emocje i nastawienie w szkołach powinno to być znacznie szybciej