Najpierw otrzymali list od minister edukacji, a potem zostali zaproszeni do współpracy przy stworzonej przez nią „Deklaracji na rzecz edukacji przyszłości”. – Dziwne pisma zastąpiły prawdziwą dyskusję i negocjacje płacowe – oburzają się lubelscy pedagodzy.
W liście minister Anna Zalewska wylicza, na jakie podwyżki mogą liczyć nauczyciele. Prosi przy tym dyrektorów szkół, żeby zapoznali nauczycieli z treścią listu i do końca lutego potwierdzili wykonanie tego polecenia w swoim kuratorium oświaty.
– To ważne, aby wszyscy nauczyciele mogli dowiedzieć się o planowanych działaniach na rzecz podniesienia ich wynagrodzeń – tłumaczy Zalewska.
Niemal te same informacje o planowanych podwyżkach znalazły się w opublikowanej później „Deklaracji na rzecz edukacji przyszłości”. Oprócz tego w dokumencie znajduje się spis działań podjętych już w oświacie, czyli m.in. program „Dobry start” oraz „Posiłek w szkole i w domu”. Minister zobowiązuje się do rozszerzenia uprawnień do dodatku za wyróżniającą pracę na nauczycieli kontraktowych oraz mianowanych, wprowadzenia nowego świadczenia dla nauczycieli stażystów, czy zwiększenia liczby godzin do dyspozycji dyrektora szkoły.
– Zapraszam wszystkich Państwa do przyjęcia deklaracji na rzecz edukacji przyszłości oraz współpracy przy jej realizowaniu – pisze Zalewska. – Wiosną część uczniów przystąpi do egzaminów gimnazjalnych, ósmoklasisty, zawodowych, maturalnych. To ważny czas nie tylko dla dzieci, ale również dla ich rodziców, opiekunów i nauczycieli. Wierzymy, że egzaminy w tym roku szkolnym przebiegną w przyjaznej i spokojniej atmosferze, która umożliwi uczniom osiągnięcie jak najlepszych wyników.
Pismo pani minister wywołało burzę. – To kolejna próba wpłynięcia na środowisko, by nie dopuścić do pewnego już strajku – uważa nauczycielka matematyki w jednym z najlepszych lubelskich ogólniaków. – U nas w referendum na pewno zdecydowana większość opowie się za strajkiem. Chcemy walczyć o godne zarobki i tysiączłotową podwyżkę. Nie zadowolimy się wzrostem płac o 200 zł, które w propagandowych pismach rozrastają się do 16 proc.
– Minister przerzuca w piśmie odpowiedzialność za brak rzeczywistych podwyżek na samorządy – uważa polonista ze szkoły podstawowej. – Pisze wprost, że to one decydują o dodatkach. Nam na dodatkach nie zależy. Walczymy o wzrost wynagrodzenia zasadniczego. Najwidoczniej dziwne pisma zastąpiły prawdziwą dyskusję i negocjacje płacowe. Rzeczywistości nie można już zaklinać. Jeśli pani minister tego nie rozumie, może strajk otworzy jej oczy. W mojej szkole na pewno opowie się za nim ponad połowa nauczycieli.