Talent, pracowitość, aspiracje - to niezbędne atuty osób, które mogą aspirować do stypendium artystycznego ministra kultury. Tym wyróżniły się dwie uczennice Zespołu Szkół Plastycznych w Lublinie: Agnieszka Matyjaszczyk i Aleksandra Zaorska.
- Pan dyrektor kiedyś wspominał, że można się o taką nagrodę starać, ale nie myślałam o tym - wspomina Agnieszka. - To działo się poza mną, zostałam wytypowana przez szkołę.
- Dla mnie było to kompletne zaskoczenia, a jednocześnie wielkie wyróżnienie - dodaje Aleksandra. I obydwie mówią z przejęciem, że uroczystość na Zamku Królewskim w Warszawie była ogromnie wzruszająca. Pojechały tam z rodzinami dumnymi z młodych artystek i z opiekunami ze szkoły.
Oprócz braw i dyplomów dziewczyny dostały stypendium w wysokości 4,2 tys. zł. To szkoła wystąpiła o stypendium. - Za co dostaje się stypendium? Za aktywność w rozwijaniu własnego talentu - wyjaśnia dyrektor Andrzej Krasowski, dyrektor Zespołu Szkół Plastycznych w Lublinie. - Mając tę iskrę bożą można nic nie robić, ale można też usilnie pracować, rozwijać się, sięgać coraz wyżej. To jest bardzo trudne, szczególnie jeśli idzie o młodych ludzi. Wymaga samodyscypliny. Warunkiem są też udokumentowane osiągnięcia. Agnieszka już miała wystawę swoich prac, Ola jest znakomita w rzeźbie. Muszę powiedzieć, że to są już wybitne osobowości. Poza tym mają wysoką średnia z innych przedmiotów.
Co dziewczyny przyciągnęło do "plastyka”? - Kiedyś przyszłam do tej szkoły i wydawało mi się, że trwają lekcje - wspomina Ola. - Okazało się jednak, że to była przerwa. A na korytarzach taka cisza, nikt nie wrzeszczał, chłopcy się nie bili. Porwał mnie klimat tej szkoły. Rodzice nie byli entuzjastyczni, tata narzekał, że jaka przyszłość przede mną. Ale dziś młodsza siostra też uczy się tutaj.
- Rodzice byli przychylni - stwierdza Agnieszka. - Może dlatego, że moje siostry poszły do ogólniaka, to ja dostałam przyzwolenie na "plastyka”. Ale przecież to oni chodzili ze mną na wystawy, do galerii, oni we mnie to zaszczepili. Tu jednak mogę się rozwijać w pełni.
Jak do ich sukcesu odnieśli się koledzy? - Nie, nie jesteśmy postrzegane jako kujony - śmieją się. - Zresztą to odnosi się raczej do przedmiotów ogólnych, a my po prostu pracujemy, ćwiczymy z gliną, przed sztalugami, a to co innego.