Skutki zmian klimatycznych zaczynamy odczuwać na własnej skórze. Grozi nam m.in. utrata bioróżnorodności i klęski suszy. Zmiany są globalne, jednak przeciwdziałać im możemy również lokalnie
Coraz częściej w przestrzeni publicznej pojawiają się dyskusje na temat wyglądu terenów zielonych. Ścierają się tutaj dwa podejścia: utrzymywanie krótkich, często koszonych trawników, na których rośnie wyłącznie trawa, oraz koszenie rzadkie (1-2 razy w sezonie), dzięki czemu mogą się rozwinąć bardziej różnorodne zbiorowiska dzikich roślin.
Ta pierwsza opcja jest często uważana za bardziej estetyczną, chociaż w ostatnim czasie intensywnie koszone trawniki straszą plackami zaschniętej trawy i gołej ziemi. Za trawnikiem rzadko koszonym przemawia natomiast szereg innych niż estetyczne argumentów.
Nie tylko dla owadów
Ostatnie badania dowodzą, że po sześciu latach od zmniejszenia intensywności koszenia (do raz-dwóch razy w sezonie) na trawnikach rosło o 30 proc. więcej gatunków, siedliska te były znacznie bardziej różnorodne i zawierały rośliny łąkowe.
Pociąga to za sobą łańcuch zdarzeń, gdyż bardziej różnorodna roślinność jest znacznie bogatszym źródłem pokarmu i schronień dla zapylaczy i wielu innych organizmów. Ochrona siedlisk roślin i zwierząt jest szczególnie ważna teraz, kiedy obserwujemy tak szybkie zmniejszanie się liczebności i różnorodności gatunkowej, że niektórzy mówią o „szóstym wielkim wymieraniu”.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na bezkręgowce, które są jedną z grup, w których notuje się drastyczne spadki liczebności. Mogłoby się wydawać, że miejski trawnik to zbyt mała powierzchnia, żeby mieć realny wpływ na ochronę przyrody, ale w silnie przekształconych ekosystemach miejskich o ograniczonej dostępności terenów zielonych, to właśnie trawniki stanowią znaczną część potencjalnych ostoi bioróżnorodności.
Kosiarka kleszczy nie wygodni
Rzadko koszone trawniki, oprócz wrażenia „bałaganu”, budzą czasem obawy o to, że będą wylęgarnią kleszczy, szkodników i alergenów. Słuszność takich obaw jest dyskusyjna. Analiza badań trawników o różnym reżimie koszenia w USA wykazała, że
intensywne koszenie może zwiększyć prawdopodobieństwo pojawienia się owadów uważanych za szkodniki i roślin alergizujących (!)
Obecność alergenów w środowisku jest nieunikniona, a im bardziej sterylne stają się warunki w naszym otoczeniu, tym bardziej będziemy na alergie narażeni.
Należy pamiętać, że ważnymi czynnikami zwiększającymi ryzyko wystąpienia alergii są zmiany klimatyczne i stres, który z kolei skutecznie redukowany jest przez zieleń.
W ekstensywnie koszonym trawniku faktycznie możemy natknąć się na kleszcze, ale… częste koszenie wcale nie gwarantuje stuprocentowego zabezpieczenia przed nimi. Na trawniku nieskoszonym jest natomiast szansa na bardziej różnorodny układ organizmów i mechanizmy regulujące liczebność kleszczy.
Czy rzadsze koszenie trawników może bezpośrednio oddziaływać na lokalne warunki klimatyczne? Wiadomo, że taki dobroczynny wpływ mają drzewa i krzewy. Czy podobnie jest z trawnikiem? Czy bujne, wielogatunkowe zbiorowisko roślin spowoduje pozytywne zmiany w lokalnym klimacie w porównaniu z wystrzyżoną na krótko trawą? Nie znamy badań na ten temat, więc jedna z nas postanowiła to sprawdzić w mini-eksperymencie.
Drogie kwietne łąki
Rozwiązaniem pośrednim pomiędzy często koszoną, „sterylną” trawką a trawnikiem koszonym raz-dwa razy w roku są łąki kwietne wysiewane ze specjalnie przygotowanych mieszanek nasion. W założeniu mają one być estetyczną, kolorową i bioróżnorodną alternatywą dla koszonego trawnika.
Jednak wbrew pozorom, efektem rzadszego koszenia wcale nie będzie „gorsza wersja” łąki kwietnej. Wręcz przeciwnie – rzadziej koszone trawniki pod pewnymi względami są lepszym rozwiązaniem. Łąki kwietne powstają bowiem przy dużym nakładzie kosztów i pracy (w 2017 roku Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie wydał 750 tys. zł na utworzenie 10 hektarów łąk kwietnych).
Założenie łąki kwietnej wymaga zdarcia darni (co jest szczególnie niekorzystne dla ustabilizowanych wieloletnich trawników bogatych w faunę glebową) lub alternatywnie wsiewki nasion w istniejący trawnik (która nie gwarantuje jednak tak spektakularnych efektów estetycznych).
Efekt nawłoci
W przygotowany grunt wsiewa się mieszanki nasion, które często nie pochodzą z Polski, co może mieć poważne negatywne konsekwencje. Obce gatunki roślin po wsiedleniu do naturalnego środowiska mogą stanowić zagrożenie dla rodzimej przyrody.
Tak stało się na przykład z nawłocią kanadyjską czy pochodzącym z Azji niecierpkiem gruczołowatym, które pierwotnie były siane w przydomowych ogródkach ze względu na ładny wygląd i atrakcyjność dla pszczół, jednak po ucieczce do naturalnego środowiska zaczęły wypierać rodzime gatunki roślin.
Nawet w przypadku gatunków rodzimych pochodzenie nasion ma znaczenie. Rodzimy gatunek koniczyny, której nasiona sprowadzono z Australii, może mieć zupełnie inną odporność na nasze warunki klimatyczne i szkodniki.
Miejsce na koce i na owady
Dobrym sposobem na pogodzenie potencjalnych konfliktów między zwolennikami „estetycznych” trawników a miłośnikami dzikiej przyrody jest dzielenie przestrzeni np. w parkach na część typowo rekreacyjną, gdzie można rozłożyć koc na skoszonej trawie oraz znacznie mniej intensywnie użytkowaną.
Takie częściowe koszenie staje się coraz bardziej popularną praktyką. Polega ono na pozostawianiu nieskoszonej trawy m.in. wzdłuż krzewów i drzew, w pasach oddalonych od infrastruktury lub na całych wybranych powierzchniach.
Obecnie koszenia przeprowadzane są zwykle z wygodą dla wykonawcy i w krótkim czasie obejmują np. teren całej spółdzielni / osiedla. Dla drobnych organizmów wielkopowierzchniowe koszenie to wyrok.
W tym roku Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie wyłączył eksperymentalnie część trawników z intensywnego koszenia, obejmując wykaszaniem tylko pasy graniczące z ciągami pieszo-rowerowymi i drogowymi.
Eksperyment na trawniku
Postanowiłam przekonać się, czy i jak nieskoszony trawnik może regulować temperaturę i wilgotność. W maju bieżącego roku, w jednej z krakowskich dzielnic (Podgórze) udało mi się nakłonić kosiarzy do ocalenia części trawnika, który jest stołówką dla zapylaczy (widziałam na nim posilające się kwitnącą jasnotą m.in. trzmiele, zorzynki rzeżuchowce i latolistki cytrynki).
Na części skoszonej i nieskoszonej w dniach 18-19 maja wyłożyłam na powierzchni ziemi w odległości 1 m od siebie rejestratory temperatury i wilgotności. Wyniki pomiarów są następujące:
* temperatura na trawniku skoszonym była wyższa w godz. 9-18, max. o 11°C;
* z wilgotnością było odwrotnie – na trawniku skoszonym była mniejsza, max. o 25 proc.;
* temperatura na trawniku skoszonym była mniej stabilna – w nocy nieco niższa niż na nieskoszonym i miała znacznie większą amplitudę.
Podsumowując: nieskoszony trawnik okazał się bardziej stabilnym mikrosiedliskiem, o niższej temperaturze i mniejszych wahaniach wilgotności, co jest potencjalnie wielką szansą i tanim sposobem na obniżanie temperatury w miejskich wyspach ciepła.