Podwórko przed restauracją Makani na ul. Świętoduskiej w Lublinie jest jak z innego świata. Nie tylko dlatego, że prowadzi ją Nepalczyk serwujący dalekowschodnią kuchnię. Jego niepowtarzalny klimat tworzy baldachim z jadalnych winorośli i rzeźba ogrodowa z fontanną – rozmowa z Adamem Cichockim, właścicielem podwórka i Sonamem; właścicielem restauracji Makani
4. edycja plebiscytu Skarby Kultury Przestrzeni przebiegła pod hasłem „Biznes i zieleń”. Spośród 40 zgłoszeń z bardzo różnymi połączeniami roślinności i działalności gospodarczej do finału zostało wybranych 14 zgłoszeń w czterech kategoriach: Gastronomia, Sklepy, Firmy i Krajobrazy.
W listopadzie minionego roku swoich zwycięzców wybierała kapituła i mieszkańcy Lublina, którzy głosowali na stronach „Dziennika Wschodniego” i „Gazety Wyborczej”. Wyniki ogłoszono, a zwycięzców nagrodzono 21 listopada podczas wydarzenia Power Planet: Człowiek–Środowisko– Biznes organizowanego przez Lubelski Klub Biznesu.
Prezentujemy Skarb Kultury Przestrzeni w kategorii Gastronomia z wyboru Kapituły: Restauracja Makani na Świętoduskiej – zazielenione podwórko.
• Owocująca winorośl to w Polsce dość nietypowe pnącze dekoracyjne miejsc publicznych. Skąd pomysł, aby rosła na państwa podwórku?
Adam Cichocki: Przez ponad dwadzieścia lat pracowałem we wschodniej Ukrainie, gdzie jest bardzo ciepło, klimat wręcz stworzony dla winorośli. Spotykałem tam wiele restauracji pełnych roślin, ze stolikami stojącymi pod zadaszeniami z pnączy. Robiły na mnie wielkie wrażenie, więc postanowiłem mieć coś podobnego u siebie. W ciepłym klimacie pnącza są bardzo wygodne do schładzania otoczenia, bo można nimi ocienić dowolną przestrzeń. Poza tym ich liście tworzą naturalną kurtynę, która daje poczucie prywatności i polepsza akustykę, dzięki której lepiej się rozmawia. W Ukrainie widziałem takie aranżacje zieleni nawet na zwykłych blokowiskach i proszę mi wierzyć, że potrafią one całkowicie odmienić nastrój miejsca. Czasem aż trudno oderwać się od ich widoku.
• Skąd pochodzi winorośl przed Makani?
A.C.: Z mojego ogrodu. Wybrałem ją na to miejsce, bo szybko rośnie i jest bardzo żywotna. Poza tym ma gęste, ładne liście, które zmieniają kolory we wrześniu i październiku, i dużo smacznych owoców, na których przez całą zimę żerują ptaki. Kiedyś żona zrobiła z nich naprawdę smaczne wino.
• Kto o nią dba?
A.C.: W restauracji od zeszłego roku pałeczkę przejął Sonam, więc co dalej z tą zielenią, jest już na jego głowie. To on musi znaleźć aranżację która będzie komponować się z restauracją.
• Dużo przy tym pracy?
Sonam: Winorośl czasem trzeba podlać lub przyciąć. Sam się tym zajmuję. Miesiąc temu wyciąłem sporo pędów, bo mają duże przyrosty. Oczywiście jest przy tym trochę sprzątania, ale dla takiego widoku warto.
• Myśli pan o tym, żeby wykorzystać winogrona sprzed restauracji w potrawach?
Sonam: Służą one raczej jako element dekoracyjny niż danie, ale ponieważ są smaczne, więc goście sami próbują ich bezpo-średnio z krzaka. To część naturalnego wystroju restauracji. Dużo osób przychodzi tu i robi zdjęcia. Przyciąga ich zielony dach i fontanna.
• Wszystko razem do siebie pasuje i wygląda jak dobrze zaprojektowany placyk.
A.C.: Tak, bo zarówno fontanna jak i winorośl były ujęte w planie zmiany wizerunku podwórka. Pokrywająca je wcześniej zwykła kostka brukowa nie wyglądała ładnie. Kiedy kładliśmy nową nawierzchnię, od razu zostały wydzielone miejsca z dostępem do gleby na winorośle. Osobne siedzisko na środku, to nasz pomysł na zasłonięcie wywietrznika. Pod podwórkiem są dwie kondygnacje piwnic. Z najgłębszej piwnicy wychodzi na podwórko wywietrznik, trzeba było go jakość zabezpieczyć i zamaskować w nawiązaniu do otoczenia. Fontannę zaś stworzyła moja zmarła siostra, rzeźbiarka z wykształcenia. Latem, zgodnie z jej projektem, na głowie figury kwitną kwiaty. To wszystko razem – niezwykła rzeźba, fontanna i winorośl wraz z pozostałymi roślinami – pasuje do siebie nawzajem a dodatkowo harmonizuje z architekturą podwórka, o której wiele osób mówi, że ma włoski klimat.
• Rzeczywiście, takich ozdobnych balkonów nie ma nigdzie indziej w Lublinie.
A.C.: Okalające go balkony na ozdobnych metalowych podporach, to rozwiązania jeszcze sprzed II wojny światowej. Do lat sześćdziesiątych balkony i podpory były drewniane jak w innych miejscach na Starym Mieście. Ta kamienica od początku XIX wieku pełniła funkcję zajazdu, który nazywał się dumnie „Nadwiślański”. Na podwórku mieścił się warsztat naprawy powozów konnych. Na czas naprawy stangreci, może też pasażerowie, mieszkali w zajeździe.
• Dziś ma to swój niepowtarzalny klimat.
A.C.: Dodatkowo po zmroku winorośle są wraz z rzeźbą odpowiednio podświetlane. Gdy jest ciepło, restauracja ze składanymi drzwiami i podwórko z zielenią tworzą jedną całość – jedną otwartą przestrzeń. Trzeba tworzyć klimat klientom.
Wywiad zrealizowany w ramach praktyk studenckich na III roku Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej (Wydział Nauk Społecznych KUL) w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” pod kierunkiem Marcina Skrzypka w ramach 4. edycji plebiscytu Skarby Kultury Przestrzeni pt. „Biznes i zieleń”