Gmina Rossosz w powiecie bialskim dostała pieniądze z Polskiego Ładu na budowę mieszkań komunalnych. Potrzebna jest jednak działka pod inwestycję. Najlepsza okazała się ta należąca do parafii. Radni i mieszkańcy pytają, czy budżet samorządu to udźwignie.
Gmina zamierza wybudować 15 mieszkań. Koszt inwestycji oszacowano na 6 mln zł, z czego 5,1 mln zł to dotacja z rządowej puli Polskiego Ładu. Brakujące 900 tys. zł będzie pochodzić z gminnej kasy. Ale pieniędzy potrzeba więcej, bo samorząd musi jeszcze kupić działkę pod blok.
– Pierwotnie miał to być grunt osoby prywatnej. Już nawet granice ustaliliśmy. Ale chwilę potem, współwłaściciele działki wycofali się z transakcji – przyznaje wójt Kazimierz Weremkowicz.
Poszukiwania trzeba było zintensyfikować, żeby wyrobić się w czasie. Wcześniej, wójt zakładał bowiem, że uda się to zrobić jeszcze w 2021 roku. – Radziłem się specjalistów, którzy zajmują się nieruchomościami. Owszem, działki są w naszej gminie, ale za wąskie, albo położone daleko od wodociągu. Najlepsza okazała się działka parafialna – tłumaczy Weremkowicz.
To jednohektarowy areał w centrum Rossosza, przy ulicy Polnej. – Rzeczoznawca wycenił ten teren na 250 tys. zł. Zapewnił, że to uczciwa cena – stwierdza wójt, ale niektórych radnych ta kwota zaskoczyła.
– Skąd taka cena gruntu rolnego? Skoro wcześniej mówiło się o działce o podobnej wielkości za ok. 100 tys. zł – dziwi się radny Marek Żuk.
Sam wójt przyznaje, że podana kwota też go trochę zbiła z tropu. – Myślę jednak, ze rzeczoznawca ma doświadczenie, bo szacuje nie tylko w naszej gminie – mówi, a urzędnicy spotkali się już z proboszczem parafii. – Rada parafialna wyraziła zgodę na sprzedaż działki. A w związku z tym, że taka kwota padła ze strony rzeczoznawcy, nie wypadało nam mówić, że jest inaczej czy też negocjować nową cenę. Według mnie to w ogóle dobrze, że ksiądz i rada parafialna przystali na transakcję, bo przecież były problemy ze znalezieniem odpowiednich gruntów – przypomina Weremkowicz.
Ksiądz Jacek Świątek, rzecznik prasowy Kurii Siedleckiej tłumaczy, że „rada parafialna” ma w takich sytuacjach jedynie głos doradczy. – Zgodnie z prawem diecezjalnym proboszcz powinien uzyskać pozwolenie od Biskupa Siedleckiego na zbycie własności parafialnej o określonej wartości. I na tym kończy się rola centralnych urzędów diecezjalnych. Nie ma więc mowy o ustalaniu ceny lub innych szczegółów – przekonuje rzecznik kurii.
Również proboszcz parafii ksiądz prałat Bogdan Sewerynik zapewnia, że to rada gminy i wójt zwrócili się do niego.– I to oni zaproponowali cenę. Z mojej strony żadna kwota nie padła. Nie znam nawet rzeczoznawcy – podkreśla.
Jednocześnie, urząd zauważa, że te pieniądze niejako w gminie zostaną. – Będą wydawane społecznie. A jesteśmy tutaj, by poprawiać życie mieszkańców. To mniej więcej tak, jakby mąż od żony kupił samochód, a pieniądze przeznaczył na remont mieszkania – porównuje wójt.
Z jego wiedzy wynika, że parafia za 250 tys. zł będzie chciała remontować wnętrze kościoła.
Ale gminny budżet transakcję odczuje. – Okazało się, że zamiast 3,5 mln zł wolnych środków z ubiegłego roku, mamy ich 3,3, mln zł. Zmniejszono nam też subwencję oświatową o 14 tys. zł. Poza tym musimy zabezpieczyć wkłady własne do remontów dróg – wylicza Weremkowicz. I zmierza do tego, że bez kredytu się nie obejdzie. – Może jeszcze nie dzisiaj, ale w przyszłości tak, bo subwencje rządowe raczej będą mniejsze, a ludzi nam w gminie ubywa – nie ukrywa.
Ostatecznie, radni wyrazili zgodę na kupno działki. Urzędnicy przygotowują właśnie dokumentację dla notariusza. Wkrótce samorząd ma też ogłaszać przetarg na budowę mieszkań. Dotychczas, takich lokali na terenie gminy było 7.