Ogromne protesty w całej Polsce wywołała decyzja Trybunału Konstytucyjnego, która oznacza jeszcze większe zaostrzenie prawa aborcyjnego. Każdego dnia na ulice miast wychodzi coraz więcej kobiet i wspierających ich mężczyzn. Niedzielny marsz w Lublinie zakończył się dopiero przed bramą Kurii Metropolitalnej, którą otoczył kordon policji.
– Filmowałem w Ogrodzie Saskim idących, od czoła marszu do jego końca. To trwało 12 minut. Szacuję, że mogło być nawet 5 tysięcy ludzi – mówi jedna z osób biorących udział we wczorajszej demonstracji w Lublinie.
Na ulice miasta wyszli w większości ludzie młodzi, studenci, licealiści. Z Ogrodu Saskiego przeszli pod KUL, potem przed katedrę. Na Al. Racławickich na czele marszu jechała policja. Na plac Katedralny tłum wejść nie mógł. Pod schodami kościoła stało kilka radiowozów. Policjanci nawoływali do rozejścia się.
Marsz trwał ponad dwie godziny. Zakończył się przed bramą kurii. Demonstranci zapalili znicze, a na ogrodzeniu zaczęli wieszać symbolizujące aborcyjne podziemie wieszaki i transparenty z hasłami. Po jakimś czasie ze stojących obok radiowozów wyszli mundurowi i zablokowali ludziom dostęp do budynku. Pozwolili na to jedynie grupie mężczyzn, którzy szybko zaczęli wszystko zdejmować. – Jedni społecznie powiesili, a ci społecznie zdejmują – stwierdził jeden z policjantów.
Protest kobiet w Lublinie. Niedziela
Marsz żałobny kobiet w Lublinie - WIDEO
Protesty w piątek, sobotę i niedzielę, to reakcja na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał jedną z przesłanek do aborcji za niezgodny z ustawą zasadniczą. Z tego powodu każdego dnia na ulice wychodzi coraz więcej osób.
Zaczęło się w piątek. To miało być kameralne, spontanicznie zwołane spotkanie przed biurami poselskimi PiS. Przed wejściem do budynku uczestnicy zapalili znicze. – To symbole kobiet, które giną, które będą cierpiały, bo nie będą mogły dokonać legalnej aborcji – mówiła jedna z organizatorek spotkania.
Skończyło się na dużej manifestacji, która przeszła z ulicy Królewskiej aż na plac Teatralny. Nawet sami nieformalni organizatorzy, którzy skrzyknęli się na Facebooku byli zaskoczeni tłumem, jaki się pojawił.
Podobnie było w sobotę. W manifestacji rozpoczętej na ulicy Jezuickiej uczestniczyło wiele młodych kobiet, a nawet kilkunastolatki.
– Jestem tutaj, bo nawet jeśli teraz nie widzę się w sytuacji kobiety, która kiedykolwiek potrzebowałaby aborcji, to prawo do niej powinno być prawem każdej kobiety. Skoro aborcja była wcześniej możliwa, to widocznie była taka potrzeba społeczna. Każdy powinien mieć wybór, co robić ze swoim ciałem – mówiła 15-letnia Kinga, licealistka z Lublina.
– Nie zgadzamy się na to, by Kościół i rząd decydował za nas, co mamy robić z sobą i z naszymi ciałami.
Ciężko mi wyrazić to, co czuję, w sposób cenzuralny (podczas protestu często wykrzykiwano hasła takie jak: „Wypi...ć” czy „J...ć PiS” – red.). Aborcja była, jest i będzie, tylko że teraz będzie się odbywać w sposób niebezpieczny. I nic to nie da, że oni tego teraz zabronili – dodaje Andżelika, inna uczestniczka sobotniego protestu.
Weekendowe protesty to z pewnością nie koniec. Działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w niedzielę zapowiedziały organizację od poniedziałku blokad polskich miast.