Górnik Łęczna po heroicznym boju wywalczył punkt w starciu z Rakowem Częstochowa. Goście mieli przewagę optyczną, ale nie potrafili wykorzystać świetnej okazji jaką był rzut karny. Z kolei łęcznianie mieli nieco mniej szans, ale także mają czego żałować, bo byli bardzo blisko strzelenia gola rywalowi ze ścisłej czołówki
Niedzielny mecz rozkręcał się z minuty na minutę. Po dość ostrożnym początku oba zespoły zaczęły coraz śmielej myśleć o skonstruowaniu akcji bramkowej. Jako pierwsi próbowali goście, ale strzał głową Tomasa Petraska okazał się niecelny. W 17 minucie świetną akcję przeprowadzili zielono-czarni. Po dwójkowej akcji Leandro z Siergiejem Krykunem drugi z wymienionych minął obrońcę rywali i wycofał piłkę do Michała Maka. Ten strzelił mocno, ale również bardzo niecelnie. W późniejszych fragmentach spotkania żaden z zespołów nie był w stanie stworzyć sobie dogodnej okazji. Gdy wydawało się, że emocje przed przerwą się skończyły w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony Tomasz Midzierski wykonując wślizg zahaczył nogą Andrzeja Niewulisa i arbiter wskazał na „wapno”. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Fran Tudor i zmylił stojącego w bramce Macieja Gostomskiego, ale trafił w słupek. – Przez cały tydzień rozmawialiśmy w szatni o tym jak zagrać przeciwko Rakowowi. Nie możemy dopuszczać rywali do sytuacji pod naszą bramką. Przed przerwą nie mieliśmy stuprocentowych okazji, ale myślę, że w drugiej połowie się takie nadarzą i trzeba będzie jakąś z nich wykorzystać – powiedział po 45 minutach rywalizacji przed kamerami Canal Plus Bartosz Śpiączka, napastnik Górnika.
Faktycznie, po zmianie stron Górnik nadal był bardzo uważny w obronie i grając z kontrataku miał swoje szanse. Najpierw jednak na prowadzenie mógł wyjść Raków. Nieco po godzinie gry Ivi Lopez trafił do siatki, ale wcześniej zagrał piłkę ręką i arbiter nie uznał trafienia. Chwilę później świetną szansę na gola po podaniu od Alexa Serrano miał Krykun. Jednak stając „oko w oko” z Vladanem Kovaceviciem nie potrafił jej wykorzystać.
Końcówka meczu była niezwykle emocjonująca. W 84 minucie po świetnej akcji bliski szczęścia był Marcin Cebula, ale Gostomski w sobie tylko wiadomy sposób zdołał odbić strzał zawodnika gości. W odpowiedzi kilka chwil później po odbiorze piłki do ataku ruszył Bartosz Rymaniak. Defensor Górnika podał ją do Śpiączki, a ten zagrał do wbiegającego w pole karne Maka. Skrzydłowy Górnika uderzył mocno po długim rogu, ale golkiper Rakowa był na posterunku. Tym samym mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Górnik dopisał punkt i pokazał, że nie ma zamiaru poddawać się w walce o utrzymanie.
Górnik Łęczna – Raków Częstochowa 0:0
Górnik: Gostomski – Rymaniak, Midzierski, Pajnowski, Leandro - Mak, Szramowski, Gol (57 Drewniak), Krykun, Serrano (79 Banaszak) - Śpiączka. Trener: Kamil Kiereś
Raków: Kovacevic - Niewulis, Petrasek, Rundic (82 Arsenic) - Tudor, Poletanovic, Gwilia (63 Sturgeon), Kun (73 Wdowiak) - Lederman, Gutkovskis (73 Musiolik), Lopez (82 Cebula). Trener: Marek Papszun
Żółte kartki: Rymaniak, Serrano, Mak, Kamil Kiereś (trener), Drewniak, Śpiączka - Niewulis, Poletanovic.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).