W piątkowy wieczór Górnik Łęczna w ramach 21. kolejki PKO BP Ekstraklasy zmierzył się na swoim stadionie ze Śląskiem Wrocław. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów, a po jego zakończeniu głównym tematem analizy był warunki w jakich obu zespołom przyszło rywalizować. Oto jak mecz podsumowali szkoleniowcy: Kamil Kiereś i Jacek Magiera
Kamil Kiereś, trener Górnika
– Jestem trenerem już kilka ładnych lat i nie pamiętam bym rozgrywał ze swoją drużyną spotkanie o punkty w takich warunkach. Na początku wydawało się, że o wyniku meczu może decydować przypadek. Jeśli jednak spojrzy się na spotkanie już po końcowym gwizdku należy podkreślić, że pomimo fatalnej aury, zawodnicy obu drużyn nie znudzili kibiców. Obydwa zespoły pokazały charakter, stworzyły sporo sytuacji i dążyły do tego, aby wygrać.
W pierwszych dziesięciu minutach Śląsk zepchnął nas na własną połowę. Wydaje mi się, że od 12 minuty zaczęliśmy prezentować się coraz lepiej, odnaleźliśmy sposób na grę w tych trudnych warunkach. Fajny strzał głową Przemka Banaszaka, potem mieliśmy kolejną dobrą okazję, aż w końcu dopięliśmy swego. Serhii Krykun, który długo czekał na swoją bramkę w znacznym stopniu przyczynił się do tego, że padł gol. Plan na drugą połowę był prosty: mimo trudnych warunków chcieliśmy kontrolować przebieg gry i nie doprowadzić do takiej sytuacji, że cofamy się blisko własnej szesnastki. Przede wszystkim od początku drugiej odsłony mieliśmy niezłe sytuacje. Strzelali Lokilo, Gąska, Dziwniel. Śląsk też starał się zdobyć bramkę, lecz kluczowa dla późniejszych wydarzeń była czerwona kartka, która spowodowała wymuszone zmiany.
Naszą drużynę należy pochwalić za determinację w końcówce spotkania, Mając na uwadze ostatnie spotkanie z Wartą , gdzie w końcówce straciliśmy bramkę należy wyróżnić konsekwencję naszej drużyny. Dzięki temu udało nam się ten wynik obronić. Należy zaznaczyć, że graliśmy bez naszych liderów – Maciek Gostomski wieczorem źle się poczuł, a Bartek Śpiączka pauzował za ósmą żółtą kartkę. Mimo pauzy i tak prawdopodobnie by nie zagrał, bo zmaga się z drobnym urazem. Dobrze się stało, że jego absencja kartkowa przytrafiła się akurat teraz. Oprócz determinacji na duże brawa zasługuję Adrian Kostrzewski – debiut w Ekstraklasie w ważnym meczu i newralgicznym momencie uratował nam jeden punkt.
Wiadomo, że remisami nie podciągniemy się jakoś gwałtownie w górę tabeli, ale istotne jest to, że nie przegrywamy. Następny mecz gramy za ponad 10 dni z Wisłą Kraków. Po meczu w takich warunkach na pewno przyda się odpoczynek.
Jacek Magiera, trener Śląska
Trudno podsumować to spotkanie ze względu na warunki, w jakich się toczyło. Śnieg uniemożliwił grę kombinacyjną po zmieni czyli taką, jaką chcemy prezentować. Było bardzo dużo bezpośredniej gry, dłuższych podań za linię obrony, walki o to, kto zrobi sobie więcej miejsca, by czysto trafić w piłkę. Mimo tego sytuacji było sporo. My najbardziej żałujemy tych ostatnich – Quintany i Picha. W doliczonym czasie mieliśmy dwie okazje, by strzelić na 2:1. Odprawa, którą przeprowadziliśmy przed meczem w hotelu, w żaden sposób nie była możliwa do zrealizowania, bo warunki na to nie pozwoliły. Najbardziej niezadowolony po tym meczu był greenkeeper Górnika, który patrząc na murawę po spotkaniu miał łzy w oczach.