14 tysięcy członków ma już Widzialna Ręka Lublin, czyli facebook’owa grupa łącząca ludzi potrzebujących pomocy, z tymi, którzy tą pomoc oferują
Tuż przed nadejściem epidemii do Polski warszawiak Filip założył dla swoich znajomych skupionych na facebook’u grupę samopomocową. Chciał, by mogli ze sobą rozmawiać, a w razie kwarantanny zwrócić się o pomoc w wyprowadzeniu psa lub zrobieniu zakupów. Pomysł okazał się tak dobry, że jak grzyby po deszczu zaczęły powstać kolejne grupy w różnych miastach, dzielnicach czy nawet grupy branżowe.
– Kolega przesłał mi link do grupy ogólnopolskiej i stwierdziłam, że bardzo przydatna byłaby taka lokalna inicjatywa. „Widzialną rękę Lublin” założyłam jeszcze tego samego wieczora – wspomina Małgorzata Goławska. – Następnego dnia należało już do niej dużo ludzi.
W ciągu roku dołączyło ich 14 tysięcy.
– W ciągu tego roku grupa bardzo się zmieniła, bo zmieniło się nasze życie – zauważa Magdalena Łuczyn, jedna z pięciu administratorek grupy. – Na początku najwięcej było zgłoszeń od osób, które nie mogły wychodzić z domów, bo na przykład przebywały na kwarantannie. Chodziło np. o pomoc w wyprowadzeniu psa. Potem pojawiły się najbardziej chyba poruszające dla mnie prośby o oddawanie osocza przez ozdrowieńców. To były dla mnie dosyć obciążające psychicznie wiadomości, bo pisali je ludzie, których osobiście znałam. Wiedziałam, że ich bliscy chorują. Że są w złym stanie.
Administratorzy grupy nigdy nie mieli jednak wątpliwości, że pomoc nadejdzie. Nie wiedzieli tylko, w jakim zakresie.
– Zdecydowana większość postów na naszej grupie ma krótkie życie. Czasami jest to kilka godzin, a czasami dosłownie kilka minut i otrzymujemy informacje zwrotną, że sprawa jest załatwiona – przyznaje Anka Kowalska z grupy. – Pamiętam, jak w marcu tamtego roku, zaraz po założeniu grupy, starsza mieszkanka LSM napisała do administratorów, że dziękuję za pomoc. To była taka pierwsza informacja zwrotna, która pokazała, że to, co robimy, ma ogromny sens.
A takich załatwionych spraw są już tysiące. Zdecydowana większość z nich nie dotyczy pomocy materialnej chociaż i taka była już zbierana. – Mam nadzieję, że koronawirus nie będzie wieczny, ale gdy się skończy, nie zamkniemy grupy. Na niej każdego dnia dzieją się naprawdę wielkie rzeczy – podkreśla Małgorzata Goławska.
Więcej o lubelskiej Widzialnej ręce w piątkowym Magazynie