Od początku roku liczba komputerów zainfekowanych przez złośliwe oprogramowanie służące do kradzieży poufnych danych użytkowników wzrosła o 600%. Chcecie jeszcze gorszych wiadomości? Proszę bardzo: codziennie pojawia się średnio 37 tys. nowych wirusów.
– Prawdopodobnie jedną z przyczyn wzrostu ilości zagrożeń jest kryzys ekonomiczny – tłumaczy Luis Corrons, dyrektor techniczny PandaLabs. – Sprzedaż poufnych informacji na czarnym rynku może przynieść poważne zyski. Zauważyliśmy też wzrost dystrybucji oraz infekcji tego rodzaju złośliwych programów przez serwisy społecznościowe.
Nowy kanał dla robala
Między styczniem a lipcem 2009 roku spece z PandaLabs otrzymali 11 milionów wirusów.
Mało tego: hakerzy intensywnie szukają też nowych kanałów rozprowadzania zagrożeń. Dotychczas złośliwe oprogramowanie tworzone było w celu przekierowania użytkownika na podrobione strony np. banku by pozostawił tam login i hasła.
Teraz hakerzy przechwytują dane bankowe, dane kart kredytowych, czy inne poufne informacje na oficjalnych stronach.
Pojawiają się też na serwisach społecznościowych (Twitter, Facebook) z fałszywym adresem URL. Klonują strony internetowe by pojawiały się wśród pierwszych wyników w popularnych wyszukiwarkach. Albo infekują komputery oprogramowaniem spyware, które wyświetla alarmujące wiadomości i przekierowuje użytkownika na fałszywa stronę internetową.
Patrz, gdzie klikasz
To co, nie włączać komputera? Eksperci z Panda Security mają na szczęście lepsze rady:
Banki internetowe czy serwisy społecznościowe nie wysyłają wiadomości (ani e-maili, ani SMS-ów) z prośbą o podanie danych.
Do banku czy sklepu wchodzimy tylko wpisując adres w przeglądarce; nie korzystamy z linków. A i tak trzeba sprawdzić, czy po kliknięciu "enter” adres w przeglądarce nie zmienił się w jakiś inny.