Miał być polski Fallout, a jest polski Dead Space. Tak w największym skrócie można opisać grę i jej historię. Dziś premiera polskiej gry Afterfall: Insanity.
Na pierwszy ogień poszedł tytuł, który zmieniono na Afterfall: Insanity. Potem zmieniono silnik graficzny: na Unreal Engine, co akurat było dobrą decyzją.
Bez zmian pozostał pomysł na umiejscowienie wszystkiego w 2035 roku, w Polsce zniszczonej przez III wojnę światową, gdzie ocaleni żyją głownie w podziemnych schronach (by nie powiedzieć: kryptach), a w zrujnowanych miastach znajdziemy głównie mutanty i gangi.
Twórcy – Intoxicate Studio – szybko zaczęli snuć plany podboju rynku. Mówiono o wersjach konsolowych, mówiono o kolejnych grach osadzonych w świecie Afterfall…
Na planach się skończyło. Na razie, ze sporym poślizgiem, gra ukazuje się tylko na PC (wersje konsolowe przełożono na przyszły rok). A co znajdziemy w samej grze?
To, co w demie, tylko więcej (a samo demo Afterfall: Insanity znajdziecie tutaj ).
Wcielamy się we wspomnianego Alberta Tokaja (w polskiej wersji językowej głosu użyczył mu Michał Żebrowski) i trafiamy do postapokaliptycznej Polski. Zabawę zaczynamy w schronie "Chwała”. Jednak rozprzestrzeniający się wirus zmusza Tokaja do wyjścia na zewnątrz.
A tu bezpiecznie nie jest. Ruiny miast kryją mnóstwo pułapek i niebezpieczeństw. Są mutanty i zwykli bandyci. Za to broni palnej brakuje i o przeżycie musimy walczyć wręcz albo tym, co uda nam się znaleźć. A to skłoni nas do zwiedzania świata gry, który prezentuje się tak: