Premiera Dead Space 2 już 28 stycznia. To jedna z najbardziej oczekiwanych gier tego roku. Z poprzedniczką było zupełnie inaczej. Recenzja gry Dead Space.
O czym to jest
Rzecz zaczyna się bardzo standardowo. W dalekiej przyszłości ludzkość jest zmuszona do poszukiwania surowców mineralnych daleko w przestrzeni. Służą do tego wielkie statki górnicze, takie jest USG Ishimura. Niestety, coś się na statku stało... pewnie nic strasznego, bo kompania górnicza z misją sprawdzenia wysyła Isaaca Clarke'a, inżyniera.
Razem z resztą ekipy lądują na Ishimurze i... i tu zaczyna się właściwa gra. Coś wypełzło z przewodów wentylacyjnych i wybiło niemal wszystkich. Isaac został odcięty i zmuszony do ucieczki niemal bezbronny, bo tylko ze standardową dla inżyniera piłą plazmową.
Twórcy nie ukrywali, że robią coś oryginalnego w kwestii fabuły. Podobieństwa do takich filmów jak Obcy (zwłaszcza część druga) czy Zaginiony Horyzont (Event Horizon) były tu aż nadto widoczne. Ale już w kwestii rozgrywki twórcom - Visceral Games – udało się stworzyć niemal nową jakość.
Dość szybko orientujemy się, że podczas prac górniczych natrafiono na tajemniczy Relikt. Jego działanie jest niezwykle proste: zamienia ludzi w nekromorfy w kilku odmianach. Nektomoprfy są bezmyślne niczym zombie, ale w przeciwieństwie do nich niezwykle szybkie. Walka z nekromorfami w ciasnych korytarzach Ishimury to większa część gry.
Do tego dochodzą wizyty w stacjach medycznych, pomieszczeniach mieszkalnych, etc. To też nie jest żadna nowość. Ale propgramiści zrobili trzy rzeczy, które odróżniają Dead Space od konkurencji:
Isaac to inżynier, a nie komandos. Rusza się ociężale i powoli, stąd celowanie jest utrudnione. Isaac nie ma tu żadnych wielkich karabinów czy wyrzutni rakiet. Używa tylko i wyłącznie swoich narzędzi (w kilku odmianach. Każdą można ulepszać).
Tu dochodzimy do sedna: nekromorfy to nie zwyczajne potwory, które wystarczy trafić i zapomnieć. I tak będą parły do przodu. Mówiąc krotko: trzeba je rozczłonkować.
Robi wrażenie za każdym razem, kiedy odpalimy grę. I nie chodzi tu o szczegółowość tekstur czy bajery graficzne, a o sam pomysł. Ishimura wygląda jak większość statków kosmicznych znanych z filmów czy gier. Tyle, że mnóstwo tu hologramów.
W postaci hologramów wyświetlają się znalezione nagrania czy wideo pamiętniki pozostawione przez załogę.
A skoro już o grawitacji mowa: część Ishimury jest zniszczona i czasami będziemy musieli wyjść w otwarta przestrzeń. Efekt braku grawitacji (i tlenu) zrealizowano w Dead Space znakomicie. Jeszcze lepiej wypada walka w takim stanie, kiedy wariuje nam błędnik.
3. Strach
To uczucie towarzyszy nam przez całą rozgrywkę. Owszem, wiadomo, że niemal zza każdego rogu coś na nas wyskoczy. Jednak przez większą część rozgrywki towarzyszy nam uczucie zagrożenia i świadomość tego, że nikt nam tu nie pomoże.
Dodatkowe atrakcje
Twórcy postarali się, żeby nie było nudno. Są wspomniane etapy bez grawitacji. Są nieźle zaprojektowane walki z bossami. Są zagadki logiczne czy krotki etap, w którym z wielkiego działa niszczymy spadające na statek fragmenty skał.
W samej walce z nekromorfami możemy też korzystać z dodatkowych umiejętności: telekinezy i miejscowego spowolnienia czasu.
WYROK
Dead Space właściwie mnie ma wad. Owszem, nie było trybu multiplayer (będzie w Dead Space 2), cześć graczy trochę narzekała na nieco bezbarwnego Isaaca (co w dwójce też się zmieni). Tak naprawdę trudno się do czegoś w Dead Space przyczepić.
Nasza Ocena: 6-/6