Wolimy grać w gry sportowe, niż samemu cokolwiek uprawiać. Wolimy grać, niż oglądać zmagania prawdziwych mistrzów. No, chyba że akurat skacze Adam Małysz.
Z badań wynika też, że grami bardzo zainteresowani są reklamodawcy i coraz częściej zlecają reklamy do gier. A jeszcze ciekawsze jest to, że gracze nic przeciwko reklamom nie mają… Gry dążą do jak najwierniejszego oddania prawdziwej atmosfery sportowych zawodów. Żaden gracz w FIFA 10 nie wyobraża sobie, że czasie wirtualnego meczu wokół murawy nie ma reklamowych bannerów; jak na prawdziwym stadionie. Kiedyś były to fikcyjne reklamy, ale teraz są jak najbardziej prawdziwe.
- Oczekiwania graczy są takie, by gra wiarygodnie odzwierciedlała rzeczywistość. Część tej autentyczności jest realizowana poprzez osadzone w wirtualnym świecie reklamy jak choćby wystrój stadionu czy bandy wokół boiska – potwierdza Elizabeth Harz z Electronic Arts.
Sport w telewizji
A jak się ogląda prawdziwy sport?
Z dotychczasowych transmisji z Vancouver najwięcej widzów – średnio 8,1 mln osób, czyli ponad połowa oglądających wtedy telewizję – zgromadziła finałowa seria skoków narciarskich na skoczni normalnej w minioną sobotę, kiedy Adam Małysz sięgnął po srebrny medal.
Drugą co do wielkości widownię – średnio 4,1 mln widzów – miała transmisja biegu narciarskiego z udziałem Justyny Kowalczyk. A niedzielną relację z biathlonu i Tomasza Sikorę oglądało już "tylko” 3,4 mln osób – to wyniki z najświeższych badań TNS OBOP.