Blisko połowa Polaków opowiada się za zniesieniem zakazu handlu w niedzielę. Coraz bardziej restrykcyjne przepisy spotykają się z coraz większym sprzeciwem. Oprócz klientów protestują też związkowcy i tłumaczą: zakaz godzi w nas wszystkich
Powolne ograniczanie niedzielnego handlu rozpoczęło się dwa lata temu. W tym roku kalendarzowym niedziel, w których mogą być otwarte wszystkie sklepy jest siedem. Pierwsza z nich wypadła 26 stycznia. Na kolejne trzeba poczekać do 5 kwietnia. Zakupy zrobimy na tydzień przed Wielkanocą i przed długim majowym weekendem. Następne niedziele handlowe przypadają na końcówkę czerwca i sierpnia a potem dopiero na grudzień. Sklepy będą otwarte w dwie kolejne niedziele przed Bożym Narodzeniem.
Jak wynika z badania przeprowadzonego w lutym przez Havas Media Group prawie połowa Polaków opowiada się za zniesieniem zakazu handlu w niedziele. Taką odpowiedź wskazało 47,7 proc. ankietowanych. Niedawne zaostrzenie zakazu negatywnie oceniło 64 proc. mieszkańców dużych miast. W tej kwestii najbardziej podzieleni są mieszkańcy wsi. Wśród nich 40 proc. ankietowanych jest niezadowolonych ze zmian, a 43,5 proc. uważa je za pozytywne. 35 proc. uczestników ankiety stwierdziło, że zakaz handlu niesie ze sobą szereg utrudnień. Mimo to tylko 11 proc. z nas poszukuje sklepów otwartych w niedzielę. Większość robi zakupy dzień lub nawet kilka dni wcześniej. O blisko procent wzrosła też liczba robiących zakupy przez Internet.
– Polacy wciąż deklarują, że chcieliby zniesienia zakazu handlu, a nowe zaostrzanie przepisów oceniają negatywnie – komentuje Anna Ostrowska z Havas Media Group.
Zmiany na gorsze widzą też handlowi związkowcy. Twierdzą oni, że zakaz niedzielnego handlu godzi w klientów, którzy stoją w soboty w znacznie dłuższych kolejkach, a w niedzielę są zmuszani do zakupów np. na stacjach benzynowych, gdzie wybór jest mniejszy, a ceny wyższe. Pogorszyły się też warunki pracy sprzedawców.
- Duże sklepy wydłużyły godziny pracy w piątki i soboty, a zwiększenie liczby klientów sprawiło, że praca kasjerów i kasjerek stała się cięższa – zauważa Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa. - W wyniku zakazu handlu spadły obroty w hipermarketach i dużych sieciach handlowych, ale też straciły małe sklepy, a część z nich zbankrutowała. Wiele sieci zintensyfikowało wysiłki na rzecz przyciągnięcia klientów w piątki i soboty, co sprawiło, że sklepy osiedlowe wcale nie zwiększyły sprzedaży. Umocniły się przede wszystkim sklepy przy stacjach benzynowych i dyskonty, które są otwarte w niedziele.
Dlatego związkowcy chcą zmiany prawa. Zakaz miałyby zastąpić podwyżki. W niedziele mogłyby handlować wszystkie sklepy, które płaciłyby pracownikom 2,5 razy więcej niż za pracę w dni powszednie. - W ten sposób w niedziele byłyby otwarte tylko te sklepy, które godnie płaciliby załogom – uważa Szumlewicz i dodaje: - Wynagrodzenie za pracę w niedziele byłoby rekompensatą za utratę dnia wolnego, a zarazem bodźcem na rzecz podniesienia płac w całej gospodarce.
- Nasze postulaty są podobne – przyznaje Dariusz Jodłowski, Prezes Zarządu Pracodawców Lubelszczyzny "Lewiatan". – Uważamy jednak, że nie należy wprowadzać innych regulacji niż te znajdujące się już w kodeksie pracy. Zgodnie z nim za prace w niedzielę obowiązuje 100 procent wynagrodzenia ekstra. Jeśli już zmieniać jakiekolwiek zapisy to można byłoby określić ilość niedziel w miesiącu, które pracownik może przepracować, na maksymalnie dwie. Sam zakaz handlu w niedzielę należy jednak bezwzględnie zlikwidować.
Postulat płacowy nie jest na razie brany przez rządzących pod uwagę. Z ministerstwa pracy dochodzą natomiast sygnały o tym, że być może w przyszłym roku zostaną wprowadzone wyjątki w niedzielnym zakazie handlu. Być może handel będzie dozwolony we wszystkich miejscowościach turystycznych.
Wśród właścicieli mniejszych sklepów zdania na temat zaostrzenia zakazu są podzielone. - Moja znajoma zamknęła sklep na ul. Kunickiego, bo piątkowe i sobotnie promocje w pobliskim supermarkecie sprawiły, że ludzie przestali do niej przychodzić. Dziś jest bezrobotną ofiarą niedzielnego zakazu handlu – mówi pani Marta, właścicielka sklepu przy ul. Abramowickiej. – Ale nie wszyscy stracili. Ja sobie zakaz chwalę, bo w niedzielę mam więcej klientów.
- W piątek i sobotę mamy martwy sezon – przyznaje Saule Massalimova, właścicielka „Market Zana 64”. – W każdą niedzielę pracuję po 16 godzin i odrabiam wtedy wszystkie straty. Ludzie przyjeżdżają z całego miasta szukając otwartego sklepu. Trafiają do mnie wtedy też turyści. Gdyby nie było niedziel to penie musiałabym zamknąć działalność.
Niedziele handlowe w 2020 roku:
5 kwietnia
26 kwietnia
28 czerwca
30 sierpnia
13 grudnia
20 grudnia