(fot. Maciej Kaczanowski)
W połowie lutego opublikowaliśmy tekst, w którym pracownicy sklepów skarżyli się na wyjątkowo wyczerpującą ich zdaniem pracę na tzw. kasach samoobsługowych. Artykuł wzbudził ogromne poruszenie. Pracownicy innych branż denerwowali się, że ich zajęcia są znacznie trudniejsze. Pracownicy sklepów apelowali: „Nie narzekajmy! Cieszmy się, że nie wyparły nas jeszcze roboty”.
Wszystko zaczęło się od rozmowy z ekspedientką jednej z lubelskich Biedronek. Kobieta, która nadzorowała funkcjonowanie kas samoobsługowych miała w kieszeni telefon mierzący jej kroki. Wyszło ich 10 000 na jednej zmianie. Dla kasjera, który przywykł do siedzenia i przesuwania towaru, godziny spędzone „na nogach” okazały się trudne do wytrzymania.
Chętnie bym się zamienił
- Praca na tradycyjnej kasie jest bardzo ciężka, bo każdego dnia przerzuca się tony towaru. Mimo to praca w kasach samoobsługowych jest znacznie gorsza. Nikt nie chce tam chodzić - przyznaje Alfred Bujara, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ Solidarność, do którego trafia coraz więcej skarg w tej sprawie.
Na samoobsługowej kasie trzeba się nachodzić, bo pracownice muszą służyć klientom nieustanną pomocą: anulują błędne transakcje, pomagają odnaleźć właściwe ikony pieczywa, sprawdzają dokumenty kupującym alkohol...
- Ja na dyżurze w szpitalu 10 tysięcy kroków robię do godziny 11. A dyżur zaczynam o 7 i kończę o 19 - komentuje na naszej stronie internetowej czytelniczka.
- Ja jestem nauczycielką w szkole podstawowej i robię 6-8 tys. kroków w ciągu dnia pracy. W tym pokonując 3 piętra - dodaje inna.
- Śmiech na sali! Kilka lat temu miałem pracę w której robiłem średnio 15-17 tys. kroków (też mierzone telefonem) i do głowy mi nie przyszło się z tego powodu skarżyć komuś! Ba, byłem zadowolony, toż to samo zdrowie było - wspomina czytelnik.
- 10 tys. kroków? To mniej więcej tyle ile zaleca Światowa Organizacja Zdrowia. Ja mam pracę siedzącą, robię ok. 4000 kroków dziennie i mam nadwagę. Chętnie bym się zamienił - pisze kolejny internauta.
Negocjacje płacowe
- W hipermarketach do kas samoobsługowych wyznaczana jest jedna osoba na zmianę. To ona sprawdza, co się dzieje na monitorze kontrolnym, a gdy klient ma problem, musi do niego podejść, pomóc mu lub anulować transakcje. Trudniejsze zadanie mają pracownicy supermarketów. W wielu z nich nie ma osoby przypisanej do kas samoobsługowych. Klientom pomagają tam pracownicy punktu obsługi klienta lub kasjerki ze skrajnych stanowisk. Mają oni wykonywać swoją pracę, w razie potrzeby pomagać klientom samoobsługowym, a gdy któryś z nich zdenerwuje się i wyjdzie to także odnieść zostawiony przez niego towar - tłumaczy problemy ekspedientów Paweł Skowron, przewodniczący MOZ NSZZ Solidarność Carrefour Polska.
Związkowiec dodaje, że od problemu pracowników wyjątkowo zmęczonych pracą w kasach samoobsługowych nie da się uciec. Można jedynie starać się o polepszenie ich warunków pracy.
- Dlatego 25 lutego zaczynamy negocjacje płacowe. Chcemy wzrostu wynagrodzenia do płacy zasadniczej, bo stawka minimalna wzrosła w tym roku. Chcemy finansowego docenienia pracowników z długoletnim stażem. Okazuje się, że zarabiają oni mniej niż osoby dopiero przyjęte, bo ci drudzy zatrudniani są już na znacznie lepszych warunkach - mówi Paweł Skowron.
Rotowanie obsady
Kasy samoobsługowe zainstalowane są w ponad 100 największych sklepach Carrefour (około 60 hipermarketach i około 50 supermarketach. Zainstalowano je także w ponad 20 sklepach franczyzowych sieci).
- Klienci coraz chętniej korzystają z tego rozwiązania, gdyż przyczynia się ono do usprawnienia obsługi w sklepie. Obserwujemy, że rośnie udział transakcji w kasach automatycznych - informuje Biuro Prasowe Carrefour Polska. - W planach na obecny rok jest instalowanie kolejnych kas samoobsługowych w kolejnych naszych sklepach.
Sieć podkreśla, że skarg pracowników do tej pory nie otrzymywano. - Menedżerowie kas często rotują obsadę w kasach samoobsługowych, a w dniach o zwiększonym ruchu zapewniają dodatkowych pracowników - słyszymy.
Podobnie jest w Biedronce.
- Pracownicy przy kasach samoobsługowych głównie pomagają klientom wyszukiwać artykuł na liście lub weryfikują wiek klienta podczas zakupu produktów alkoholowych. Należy jednak zauważyć, że są to osoby zatrudnione na stanowisku sprzedawcy-kasjera i do ich obowiązków standardowo należy także porządkowanie sali sprzedaży czy obsługa klientów przy kasach tradycyjnych i faktycznie w ciągu dnia mogą zmieniać te role - słyszymy w biurze prasowym sieci Biedronka.
- Kasy samoobsługowe to rozwiązanie komfortowe dla klientów, szczególnie tych, którzy mają do zrobienia mniejsze zakupy. Jest to także wsparcie codziennej pracy kasjerów. Obecnie takie kasy znajdują się w wybranych sklepach Biedronka zlokalizowanych w 74 miejscowościach, a zainstalowanie ich w kolejnych zależy od zapotrzebowania na takie rozwiązanie w danej lokalizacji.
Kto się cieszy, a kto nie
- Od cyfryzacji nie uciekniemy, ale musimy wiedzieć, że - wbrew temu, co twierdzą sieci handlowe - odbywa się ona kosztem pracownika - komentuje Paweł Skowron. - Mamy handel elektroniczny, a pokolenie dzisiejszych 20-latków kupuje już tylko przez internet. Pracownicy sklepu nie są potrzebni. Wchodzą kasy samoobsługowe. Szacuję, że powstanie czterech takich kolejnych jest równoznaczne z tym, że sześciu pracowników traci pracę. W kilku sklepach Carrefour mamy usługę „Scan&Go”. Klient skanuje telefonem towary z koszyka i podchodzi do kasy tylko po to, żeby za nie zapłacić. Sieć cieszy się, bo jest szybszy przepływ klienta i koszty się zmniejszają. Robiący zakupy też się cieszą, bo jest sprawniej.
- Tylko my się nie cieszymy, bo cyfryzacja jest zagrożeniem dla stanowisk pracy. Pracodawcy mówią, że będą wykorzystywać pracowników w innych obszarach sklepu, ale tak się nie dzieje. Rotacja w handlu ogromna, a na miejsce zwalniającego się pracownika nie zatrudnia się kolejnego. A nasza firma powiedziała już, że sukcesywnie będzie rosła liczba kas samoobsługowych jeśli będzie pozytywny odbiór klientów. A ten będzie i chętnych będzie coraz więcej. To mechanizm znany już z innych branży. W Urzędach Skarbowych nie mamy już mnóstwa pań w okienkach odkąd można rozliczać się elektronicznie.
- Boję się o pracę. Może nie w kontekście roku, czy dwóch, ale do emerytury tu nie przetrwam - uważa ekspedientka jednej z lubelskich Biedronek. - Wiem, że będę musiała szukać innej pracy. Wydaje mi się, że duże sklepy stacjonarne czeka kres. Zastąpią je samoobsługowe kontenery lub zamawianie produktów w Internecie. Trzeba więc płakać i pracować. Póki jest praca.