ROZMOWA z Jackiem Bąkiem, 96 krotnym reprezentantem Polski, uczestnikiem turniejów finałowych mistrzostw świata w 2002 i w 2006 oraz Mistrzostw Europy w 2008
- Polacy zakwalifikowali się na mistrzostwa świata w Katarze po wygranym meczu barażowym ze Szwecją. Jak ocenia pan to spotkanie?
– Wygraliśmy 2:0, więc odczucia mogą być tylko pozytywne. Co prawda początek był trochę ciężki, Szwedzi to nasz odwieczny rywal, a z ekipami ze Skandynawii zawsze gra się trudno. Najważniejsze jednak, że z każdą kolejną minutą nasza gra wyglądała lepiej i spotkanie zakończyło się sukcesem drużyny Czesława Michniewicza.
- Cichym bohaterem był pochodzący z Białej Podlaskiej Sebastian Szymański. Zgadza się pan z taką opinią?
– Zagrał dobre spotkanie i umieściłbym go w trójce najlepszych zawodników w tym meczu. Uważam jednak, że na większe uznanie zasłużył Wojciech Szczęsny. W kluczowych momentach zachował koncentracje i wybronił kilka sytuacji, tym samym potwierdził swoją klasę.
- Wygrana w barażach dała Biało-Czerwonym drugi mundial z rzędu. Los był dla nas łaskawy, jeżeli chodzi o rywali?
– Jeszcze przed losowaniem pytano mnie, na kogo trafimy i typowałem, że będzie to Arabia Saudyjska i Meksyk, więc udało mi się wytypować dwóch rywali. Do tego grona dołączyła Argentyna. Na mundialu nie ma słabych drużyn. Nasza grupa też jest dosyć silna i nie pozostaje nam nic innego, jak stanąć do tej rywalizacji. Większość zawodników jest obecnie u szczytu swojej kariery dlatego trzeba pojechać do Kataru z bojowym nastawieniem i świadomością, że żaden zespół się przed nami „nie położy”.
- Pierwszy mecz gramy z Meksykiem, później przyjdzie czas na Arabię Saudyjską, a finalnie Argentynę. Uważa pan, że taki terminarz powinien nam sprzyjać?
– Na wielkiej imprezie kluczowe jest wygranie pierwszego spotkania. Wówczas drużyna dostaje pozytywnego „kopa”, morale zawodników idą w górę. Jednak należy pamiętać, że nawet wygrana na inaugurację nie daje awansu. Arabia Saudyjska też będzie dla nas niewygodnym przeciwnikiem. Mamy jednak w ataku napastnika wielkiej klasy i myślę, że trzeba zrobić wszystko by Lewandowski dostał wiele dobrych piłek i zdobywał bramki.
- Tym bardziej, że wiele wskazuje na to, że to ostatni mundial dla Roberta Lewandowskiego…
– Myślę, że niekoniecznie. Lewandowski ma obecnie 33 lata więc za cztery lata możemy go jeszcze oglądać. W dzisiejszych czasach wielu piłkarzy potrafi skutecznie przedłużyć swoje kariery poprzez wzorowy tryb życia czy odpowiednią suplementację i dbałość i najmniejsze detale. Dlatego mam nadzieję, że to nie będą ostatnie mistrzostwa świata dla „Lewego”.
- Co można powiedzieć o samym Katarze, w którym występował pan przez dwa lata…
– To bardzo specyficzny kraj. Grałem tam w latach 2005-2007 i o takim rarytasie, jak klimatyzowane stadiony mogłem tylko pomarzyć. Największym utrudnieniem jest tam oczywiście temperatura, która w dzień potrafi dochodzić do 50 stopni Celsjusza. Zdarzało mi się zresztą grać w takich warunkach i nie było to łatwe. Gdyby tegoroczny mundial był organizowany w lecie mogłoby to być niebezpieczne dla piłkarzy, ale i kibiców.
- Impreza odbędzie się jednak na przełomie listopada i grudnia. Jakie wówczas panują tam temperatury?
– Od 18 do 30 stopni. Wieczorami jest oczywiście nieco chłodniej. Pamiętam, że w drugim roku mojej gry w Katarze w listopadzie grałem w dresach, a moi koledzy w czapkach i rękawiczkach, bo było nam zwyczajnie zimno. Do tego pamiętam, że dość uciążliwy był dla nas mocno wiejący wiatr.
- Liczy pan na to, że trybuny podczas mistrzostw będą zapełnione do ostatniego miejsca?
– Na pewno, bo dla tak małego kraju, choć jednego z najbogatszych na świecie, będzie to ogromne wydarzenie. Katar został wyróżniony i na trybunach pojawią się z pewnością nie tylko tamtejsi kibice, ale również dużo fanów z całego świata.
- Pamiętam, że zawsze na wielkich imprezach kibicuje pan nie tylko Polakom, ale także Francji. Jak Jacek Bąk ocenia ich szanse na obronę mistrzowskiego tytułu?
– Wydaje mi się, choć bardzo chciałbym się mylić, że Francja nie obroni tytułu. Chciałbym natomiast, żeby Polacy wreszcie dokonali przełomu i wyszli z grupy. Na taki sukces czekamy bowiem od wielu, wielu lat.