Tutaj nie produkt czeka na klienta, ale klient czeka na produkt. W ciągu miesiąca z półek znikają tony jedzenia. – Przede wszystkim przyświecała nam wizja zmniejszenia ilości marnowania żywności – tłumaczy Michał Wolny, jeden z organizatorów Jadłodzielni na targowisku przy al. Tysiąclecia.
Lubelskie lokale dołączają do akcji, która umożliwia klientom tańsze kupowanie końcówek potraw i wypieków. Paczki „niespodzianki” rezerwuje się za pomocą aplikacji. To nowość w walce z marnowaniem żywności. Blisko dwuletnie doświadczenie ma Jadłodzielnia, która okazała się dobrze przyjętym pomysłem.
– Przede wszystkim przyświecała nam wizja zmniejszenia ilości marnowania żywności w Lublinie i zachęcenie mieszkańców do zmiany codziennych nawyków. Chcieliśmy stworzyć miejsce, w którym ludzie będą mogli zostawiać nadwyżki jedzenia, które inaczej wylądowałoby w koszu – tłumaczy Michał Wolny, jeden z organizatorów i wolontariusz Jadłodzielni. – Na półki trafiają nie tylko produkty z lubelskich domów, ale także artykuły ze sklepów i gotowe posiłki z restauracji. Mamy stały dowóz przynajmniej raz w tygodniu z hurtowni spożywczej, skąd są w dużych ilościach przede wszystkim warzywa i owoce – dodaje.
Na co dzień półki są puste. Ale to tylko dlatego, że pojawiające się jedzenie tak szybko znika. – Wszystkie przywożone produkty są dosłownie rozchwytywane. Tutaj nie produkt czeka na klienta, ale klient czeka na produkt. W ciągu miesiąca z półek znikają tony jedzenia. Takich punktów powinno powstać w Lublinie dużo więcej – uważa Leszek Fedec, prezes zarządu spółki „Bazar”, na terenie której działa Jadłodzielnia.
Zobacz: Jadłodzielnia w Lublinie
– Pozostawienie takiego punktu bez jakiejkolwiek kontroli z naszej strony mogło by skutkować jego dewastacją przez mniej sympatycznych ludzi. Dodatkowo, niektórzy są na tyle samolubni, że zagarniają wszystko z półek, nie patrząc na to, czy ktoś stojący w kolejce za nim też chciałby coś dostać – dodaje prezes.
– Dużo osób tutaj przychodzi, czasami trzeba pilnować kolejki. Pomysł jest bardzo fajny. Ludzie, którzy mało mają to przyjdą tutaj i coś sobie wezmą – komentuje pani Regina korzystająca z Jadłodzielni.
– Starsi ludzie raczej z tego nie korzystają. Przychodzą najczęściej, tak zwani, stali bywalcy, niekoniecznie ci najbardziej potrzebujący. Jest to raczej punkt zebrań ludzi bezdomnych, ale nie tylko. Najgorsze jest to, że tacy ludzie nie biorą tyle, ile potrzebują, ale zabierają od razu wszystko – opowiada pani Jolanta, która sprzedaje na targowisku odzież.
Pomimo tego, organizatorzy uważają, że stoisko spełnia swoją funkcję.
– Naszym zadaniem jest to, żeby żywność trafiła do ludzi, a nie żeby ktoś w hurtowych ilościach wyrzucił ją do śmieci. Mamy duże zaufanie i wierzymy, że jeżeli ktoś bierze jedzenie z półek, na pewno je wykorzysta – podkreśla Michał Wolny, który tłumaczy, że Jadłodzielnia to kompletnie nieformalna, niezależna, oddolna inicjatywa grupy organizatorów i osób, które dołączają do nich jako ratownicy żywności.
Jadłodzielnia
Organizatorzy oraz wolontariusze zachęcają, aby pozostawiać nadwyżki żywności i w ten sposób nie marnować jedzenia. Szczegóły na temat tego, co zostawiać na półkach można znaleźć na facebookowej stronie stoiska.
Wolontariuszem może zostać każdy. Obowiązków mają wiele, szczególnie w czasie obecnie panującej pandemii i obostrzeń. Dbają, by Jadłodzielnia na targowisku przy al. Tysiąclecia była zadbana i czysta. To kilkunastu ochotników, część nich działa od samego początku istnienia punktu.