(fot. GORNIK ŁĘCZNA/twitter)
PIŁKARSKA PKO BP EKSTRAKLASA Piękny prezent sprawili swoim kibicom piłkarze Górnika. Czwartego grudnia, a więc w święto Barbórki piłkarze z Łęcznej pokonali na wyjeździe Jagiellonię Białystok. Dla zielono-czarnych była to pierwsza wyjazdowa, a druga w całym sezonie ligowa wygrana
Maciej Gostomski i spółka jechali do stolicy Podlasia mocno podbudowani wtorkową wygraną w Fortuna Pucharze Polski przeciwko Koronie Kielce i awansem do ćwierćfinału tych rozgrywek. – Ta wygrana podbudowała nas przed meczem w Białymstoku. Drugą połowę w Kielcach zagraliśmy w innym ustawieniu. Dobrze to funkcjonowało, co może mieć wpływ na naszą postawę i wiarę w siebie w meczu z Jagiellonią – mówił przed spotkaniem Kamil Pajnowski, obrońca Górnika. – Podchodzimy do tego spotkania ofensywnie. Chcemy wygrać ten mecz. Wiemy, że nasz dorobek punktowy jest mały i remis oczywiście nie będzie najgorszy, ale jedziemy po pełną pulę – dodał.
Obrońca łęcznian nie rzucał słów na wiatr, bo Górnik tuż po wznowieniu spotkania rzucił się do ataku. Już w pierwszej minucie dobre dośrodkowanie z prawej strony Jasona Lokilo zamknął Damian Gąska, choć zrobił to w dość osobliwy sposób. Piłka najpierw odbiła się od jego biodra, następnie poprzeczki, by finalnie przekroczyć linię bramkową.
Po objęciu prowadzenia Górnik nadal szukał kolejnych okazji do zdobycia bramek, a sam nie dopuszczał rywali we własne pole karne. Tuż przed upływem 30 minuty fatalny błąd popełnił Xavier Dziekoński. Bramkarz „Jagi” chciał podać piłkę do Tarasa Romanczuka, a zagrał ją do… Gąski. Ten niewiele się zastanawiając przymierzył precyzyjnie sprzed pola karnego i podwyższył prowadzenie zielono-czarnych. – Sam do końca nie wiem, którą częścią ciała skierowałem piłkę do bramki, ale najważniejsze, że wpadła ona do siatki – powiedział w przerwie meczu przed kamerami Canal Plus Sport 3 Gąska oceniając swoje pierwsze trafienie. – Gramy dobrze, jesteśmy właściwie poukładani taktycznie i chcemy wygrać. Trochę dokucza mi ból mięśnia dwugłowego, ale zobaczymy co dalej. Nasi fizjoterapeuci mają teraz czas nad tym popracować – dodał pomocnik łęcznian.
Gąska wyszedł na drugą połowę spotkania, a tuż po przerwie to gospodarze rzucili się do ataku. W 48 minucie piłkę głową po dośrodkowaniu Michała Pazdana do siatki skierował były piłkarz Górnika Fiodor Cernych. Gol nie został jednak uznany, bo po analizie VAR okazało się, że litewski napastnik w momencie podania był na spalonym. W dalszej części spotkania optycznie przeważali gospodarze i mieli swoje szanse, ale dobrze między słupkami spisywał się Maciej Gostomski. Dopiero w 81 minucie po dobrym dośrodkowaniu piłkę do siatki łęcznian skierował Israel Puerto.
W końcówce miejscowi szukali dającej wyrównanie. Górnikowi udało się jednak utrzymać wynik, a bliski trafienia był jeszcze w 86 minucie Przemysław Banaszak. Rezultat nie uległ już jednak zmianie i tym samym zawodnicy trenera Kieresia wygrali drugi mecz w tym sezonie, a pierwszy jako goście. Można powiedzieć, że zielono-czarni zrobili to „rzutem na taśmę”, bo w przyszłym tygodniu w PKO BP Ekstraklasie rozpocznie się runda rewanżowa – Górnik zagra na wyjeździe z Cracovią, z którą w pierwszej kolejce zremisował u siebie 1:1. Natomiast za dwa tygodnie w ostatnim tegorocznym starciu łęcznianie podejmować będą u siebie Zagłębie Lubin.
Jagiellonia Białystok – Górnik Łęczna 1:2 (0:2)
Bramki: Puerto (81) – Gąska (1), (29).
Jagiellonia: Dziekoński – Pazdan, Augustyn, Puerto, Nastić (69 Pospisil), Romańczuk, Nalepa (46 Żyro), Mystkowski (69 Bitok), Cernych, Prikryl, Olszewski (61 Bida).
Górnik: Gostomski – Goliński (82 Krykun), Szcześniak, Rymaniak, Leandro, Dziwniel – Lokilo (75 Drewniak), Serrano, Gol, Gąska (62 Kalinkowski) – Śpiączka (82 Banaszak).
Żółte kartki: Augustyn, Pazdan – Drewniak.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 4421.