Nie doszło do zaplanowanego na wczoraj otwarcia ofert w powtórnym przetargu na obsługę Lubelskiego Roweru Miejskiego. Miasto przesuwa termin, bo musi odpowiedzieć na wątpliwości i sugestie zgłaszane przez firmy zainteresowane zleceniem
Wciąż nie wiadomo, czy tym razem pojawią się jakiekolwiek oferty. W pierwszym przetargu nie było ich wcale, więc Urząd Miasta ogłosił nowe zamówienie, wyznaczając termin składania ofert na 16 marca. Teraz przesunął ten termin o ponad tydzień, do 24 marca.
Urzędnicy przyznają, że ma to związek z pytaniami stawianymi przez firmy rozważające udział w przetargu. – Wpłynęło około 60 pytań – mówi Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza.
Jak dotąd nie zostały zmienione warunki świadczenia usługi, krytykowane przez działaczy Porozumienia Rowerowego jako zbyt wyśrubowane w sprawie wymiany części w jednośladach. Przypomnijmy, że system ma być uruchamiany z tymi samymi rowerami, które jeździły po ulicach Lublina już przez kilka lat, tyle że zostaną one poddane modernizacji, która ma polegać m.in. na wymianie wielu części.
Zdaniem rowerowych aktywistów miasto narzuca tak szybkie tempo wymiany podzespołów, niekoniecznie dostępnych od ręki, że również tym razem nikt może nie chcieć się podjąć takiego zlecenia.
Ratusz nie zgadza się z tymi zarzutami i przekonuje, że jego wymagania nie są niemożliwe do spełnienia i wynikają z troski o to, żeby system był należycie przygotowany, a same rowery bezpieczne dla użytkowników.
Kiedy będziemy mogli zacząć korzystać z Lubelskiego Roweru Miejskiego, o ile znajdzie się firma gotowa prowadzić ten system? Przy pierwszym, nieudanym przetargu Ratusz zakładał, że jednoślady będą dostępne od 1 kwietnia. Teraz mówi już o przełomie maja i czerwca.
Rower miejski w nowym wydaniu ma być systemem płatnym, w którym będzie można płacić zarówno za pojedyncze przejazdy, jak też wykupić sobie abonament uprawniający do jazdy przez określoną liczbę godzin. Co ważne, posiadacze Lubelskiej Karty Miejskiej, przyznawanej osobom rozliczającym się z podatku jako mieszkańcy Lublina, mają płacić tylko połowę stawek określonych w cenniku.
Sieć wypożyczalni ma być powiększona o 38 nowych stacji, w których nie będzie tzw. elektrozamków, bo jednoślad będzie się tam oddawać i pobierać wyłącznie korzystając z aplikacji na smartfonie.