O tym, jak prowadzić kampanię wyborczą, aby była skuteczna rozmawiamy z dr hab. Robertem Szwedem, kierownikiem Katedry Kultury Medialnej na Wydziale Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Żeby zdobyć głos wyborcy, kandydat powinien w kampanii skraść mu serce czy raczej umysł?
– W każdych wyborach, należy skarść i serce, i rozum. Bo człowiek, kiedy idzie głosować, nie zastanawia się czy oddaje głos na daną osobę dlatego, że ją lubi i ceni, czy dlatego, że ten kandydat ma doskonały program, pomysły i one są możliwe do zrealizowania. To pewien układ emocjonalno-racjonalny. Wyborca przeciętny, nawet gdyby chciał, nie jest w stanie tego odróżnić.
A po jakie narzędzia trzeba sięgnąć, aby dostać się i do serca, i do rozumu?
– To zależy od rodzaju kampanii. W wyborach do sejmików wojewódzkich to w największym stopniu liczą się szyldy, pod którymi kandydaci idą. Bo później zawiązują się tam koalicje, a przez to że głosowanie jest na poziomie całego województwa, to te osoby muszą być popularne na miarę popularności posłów czy senatorów.
A w przypadku wyborów na prezydentów czy burmistrzów?
– Tu już jest ścisłe odwołanie się do rozpoznawalności w danym środowisku, ale też do doświadczenia, do wiedzy. Wtedy pojawiają się bardzo konkretne pytania ze strony wyborców: Co on takiego zrobił? W jaki sposób zarządzał albo może zarządzać tą konkretną gminą czy miastem?Często okazuje się, że dotychczasowi samorządowcy czy działacze lokalni są tak rozpoznawalni, że to raczej do nich aspirują ugrupowania polityczne. I chcą, żeby ci kandydaci byli ich kandydatami.
Ta kampania samorządowa jest krótka. Działania muszą być intensyfikowane. Plakaty już wiszą, konta na facebooku też mają wszyscy kandydaci. To wystarczy?
– Plakat jest jednym z instrumentów. Pokazuje albo przypomina, kto jest kandydatem. To ważne. Bo jeśli człowiek patrzy na coś wielokrotnie, nazwisko mu się utrwala, staje się w jakimś stopniu znajome, a to oczywiście zwiększa prawdopodobiestwo zagłosowania. Ale na pewno nie wystarczy. Łatwiej mają ci, którzy już jakąś funkcję w przestrzeni publicznej pełnili. Uruchamiając swoje kontakty, mogą pokazywać siebie i to co zrobili. Naturalną sferą są do tego lokalne media i spotkania z lokalnymi społecznościami. Kandydaci mogą bywać, czy to w domach kultury czy na uroczystościach, pokazywać się po prostu. Najlepiej oczywiście byłoby, aby pokazali, że działają nie tylko w tych ostatnich tygodniach przed wyborami, ale że już wcześniej zrobili coś, czym można się pochwalić. Można też w kampanii organizować spotkania wyborcze, ale przyznajmy, na takie przychodzi relatywnie niewiele osób. Zwykle ci najbardziej zaangażowani, dla których to jest ważne. Tak czy inaczej głównym celem jest uświadomienie, że istnieje taki kandydat, a później dopiero można przejść do bardziej zaawansowanej strategii.
>>> Plakatem, spotem, pączkiem. Czyli jak kandydaci walczą o głosy wyborców w Zamościu <<<
Niektórzy idą też drogą „przez żołądek do serca”. Rozdają a to pączki, a to kwiatki. To dobry sposób?
– Ja myślę, że każdy sposób wykazujący kreatywność jest dobry. Zwłaszcza, że tak naprawdę wystarczy sięgnąć do kalendarza i każdego dnia znaleźć powód, by wyjść do wyborców. Tylko rzeczywiście przy tym trzeba się trochę narobić. Każde wyjście „na miasto” ukazujące aktywność jest dobre, nawet jeśli to jest tylko kiełbasa wyborcza. Szczególnie dobre zaś wtedy, kiedy jest robione za pieniądze kandydatów i ich komitetów czy ugrupowań, a nie publiczne. Bo to niewątpliwie budzi pozytywne emocje. Tyle, że taka kampania z prezentami niesie ryzyko, że wyborca może oczekiwać podobnych prezentów w przyszłości. Bez wątpienia jednak spotkania osobiste, na ulicy znacząco zwiększają prawdopodobieństwo zagłosowania na danego kandydata. Znamy wszyscy powiedzenie: „Jeden uścisk ręki to są trzy potencjalne głosy”.
Z pewnością od lat obserwuje pan scenę polityczną, również lokalną i prowadzone dotychczas kampanie. Jest różnica w podejściu kandydatów do wyborów i walki o głosy?
– Poza tradycyjnymi metodami, o których już mówiliśmy, coraz większą rolę odgrywają media społecznościowe. To niewątpliwe bardzo ważne źródło dotarcia do wyborców. Natomiast pozostaje pytanie, na ile profesjonalne są te działania. Bo wbrew pozorom działalność w mediach społecznościowych nie jest ani oczywista, ani prosta i w naprawdę dużym stopniu zależy od kreatywności. Bo jesteśmy czasem przytłoczeni czy znudzeni ilością informacji. Wiec jeśli to będzie typowy slogan, to najpewniej nie będzie miał znaczącego przełożenia na wynik. Natomiast, jeżeli kandydat będzie kreatywny i opublikuje treści, które po prostu przyciągną uwagę, wtedy zwiekszy swoją szansę.