Piłkarze Motoru nie rozpieszczają ostatnio swoich kibiców. W sobotę podopieczni Marka Saganowskiego zanotowali trzeci remis z rzędu, ponownie bo bezbarwnym występie. Tym razem w Kaliszu z tamtejszym KKS. W trzech ostatnich spotkaniach żółto-biało-niebiescy zdobyli tylko jednego gola.
Pierwsze minuty spotkania, to duża przewaga gości. Długo niewiele jednak z tego wynikało. Po rzucie rożnym w doskonałej sytuacji znalazł się Adam Ryczkowski. Z kilku metrów były gracz Legii huknął jednak w bramkarza, a ten odbił futbolówkę na słupek. Po chwili i tak okazało się jednak, ze na spalonym był podający mu Piotr Kusiński.
W 20 minucie swoją szansę miał najlepszy snajper całej II ligi Michał Fidziukiewicz. Po centrze Piotra Ceglarza na dalszy słupek „Fidziu” zdecydował się na uderzenie z powietrza, ale przymierzył tylko w boczną siatkę. Później do głosu zaczęli też dochodzić gospodarze. Czujność Sebastiana Madejskiego sprawdził Nikodem Zawistowski, ale „Madej” zrobił swoje. Kiedy obie ekipy miały już za sobą pół godziny gry zdecydowanie lepiej powinien dogrywać Michał Borecki z lewego skrzydła, ale i on zagrał w ręce golkipera Motoru.
Po drugiej stronie boiska Maks Cichocki przeszkadzał w wznowieniu gry bramkarzowi rywali, a ten przy próbie wybicia trafił zawodnika przyjezdnych w plecy. Piłka minęła jednak bramkę. Gdyby jednak wylądowała w siatce, to gol nie zostałby uznany, bo sędzia podyktował w tej sytuacji rzut wolny.
Druga odsłona? Raczej toczyła się pod dyktando zespołu Ryszarda Wieczorka. Niewiele ciekawego działo się jednak na boisku Było przede wszystkim mnóstwo: niecelnych podań, fauli, stałych fragmentów gry, a do tego minimalne zagrożenie pod obiema bramkami. Daleko po piłkę musiał się cofać Fidziukiewicz, a lublinianie niewiele byli w stanie zdziałać w ataku.
Tuż po godzinie gry Marcin Radzewicz dogrywał w pole karne do Piotra Giela, ale w ostatniej chwili napastnika miejscowych uprzedził jeden z obrońców. W 66 minucie strzał głową pod drugą szesnastką oddał Arkadiusz Najemski, ale to było uderzenie tylko do statystyk, bo Maciej Krakowiak nie miał z nim najmniejszych problemów.
Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem Giel łatwo poradził sobie na skrzydle z Najemskim, ale dogrywał w pole karne do „nikogo”. Kilka chwil później było jasne, że punkt, to wszystko, co piłkarze Marka Saganowskiego mogą wywalczyć w Kaliszu. Cezary Polak wyciął równo z trawą Zawistowskiego i obejrzał drugie „żółtko”. A to oznaczało, że ostatnie kilkanaście minut goście musieli sobie radzić w osłabieniu.
KKS dominował, ale nie miał tak naprawdę żadnej klarownej okazji. Toni Segura uderzył nad bramką z rzutu wolnego. A później trochę szczęścia miał Madejski, który nie złapał dośrodkowania i uprzedził go jeden z rywali jednak główkował obok bramki.
W doliczonym czasie gry najpierw źle w pole karne dogrywał szarżujący Filip Wójcik. A następnie kilka stałych fragmentów gry mieli gospodarze. Jeden z nich na pewno podniósł ciśnienie kibicom z Lublina, bo centra Zawistowskiego przeszła wzdłuż bramki jednak nikt nie zamknął tego dośrodkowania. I ostatecznie po kolejnym, bezbarwnym spotkaniu piłkarze trenera Saganowskiego dopisali do swojego konta jeden punkt. Na dodatek stracili kolejnego obrońcę. Z powodu kontuzji już w 17 minucie murawę musiał opuścić podstawowy stoper Wojciech Błyszko.
KKS 1925 Kalisz – Motor Lublin 0:0
KKS: Krakowiak – Zawistowski, Smoliński, Kendzia, Mączyński, Kamiński, Radzewicz (63 Putno), Gawlik, Borecki (63 Maćczak), Segura (90 Gęsior), Giel (90 Majewski).
Motor: Madejski – Cichocki, Błyszko (17 Rozmus), Najemski, Ryczkowski, Ceglarz (83 Kołbon), Kusiński, Swędrowski, Polak, Vitinho (64 Firlej), Fidziukiewicz (84 Wójcik).
Żółte kartki: Mączyński, Segura, Zawistowski – Polak, Firlej.
Czerwona kartka: Polak (Motor, 78 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Marcin Kochanek (Opole).